wtorek, 29 kwietnia 2014

Rytuały tybetańskie.





Podczas napadu lęku wpadamy w panikę. Boimy się, że przydarzy się coś złego.

Sen z powiek spędza nam obawa o zdrowie.


Drobna dolegliwość fizyczna, wprowadza nas w stan niepokoju. Boimy się chorób i śmierci.

Najwyższy czas zadbać o zdrowie fizyczne, aby podczas napadu lęku, powiedzieć do siebie ,, Jestem zdrowa i czuję się coraz lepiej”

Dbając o siebie, będziesz skuteczniej przekonywała swoją podświadomość, że jesteś  zdrowa i nic ci nie grozi.
Książka  Petera  Keldera  pt,,Źródło wiecznej młodości” ma 115 stron.

Autor opisuje pięć  tybetańskich rytuałów, które  przywracają zdrowie i witalność.

Ćwiczę te ćwiczenia  systematycznie około pięciu lat.

Mogę stwierdzić, że faktycznie mam dużo więcej energii  i czuję się znacznie lepiej.

Ćwiczenia te pobudzają pola energetyczne zwane czakrami.

Każda czakra zarządza jednym z gruczołów dokrewnych w układzie hormonalnym organizmu.

Autor  w książce wyjaśnia, że właśnie te hormony, pochodzące z tych siedmiu gruczołów, regulują  wszystkie funkcje organizmu.

W zdrowym ciele te wiry poruszają się z dużą prędkością.

Gdy  jeden   z wirów zwalnia obroty, wtedy zostaje zablokowany przepływ energii , dlatego możemy źle się czuć i szybciej  się starzeć.

W miesięczniku ,, Szaman”, który prenumeruję od 2000 roku, w jednym z artykułów , który napisała pani Anna Szteliga przeczytałam, że u przeciętnego człowieka w średnim wieku niektóre wiry obracają się wolniej, każdy z inną prędkością. Skutkiem spowolnienia obrotów są choroby fizyczne, gdy wiry obracają się zbyt szybko powodują  nerwowość, lęki i stany wyczerpania.  

Autorka artykułu pisze o tym, że regularne wykonywanie ćwiczeń przez osoby mniej młodsze będzie przywracało prędkość wirów, jak u młodego osobnika.  Tym sposobem będzie przywrócona równowaga hormonalna co spowoduje, że komórki  odzyskają zdolność  odtwarzania się  i rozwoju, jaką miały, gdy organizm był w młodym wieku.

Osoby, które chcą mieć  dobre zdrowie, witalność i czuć się młodziej, powinny ćwiczyć  pięć rytuałów tybetańskich.
Tybetańczycy skupiają się wokół klasztorów buddyjskich. Na formy rozwoju mieszkańców Tybetu, wpływają lamowie, którzy są symbolem wiedzy tajemnej o sensie i celu istnienia.

Pięć rytuałów tybetańskich, wykonuje się każdy po trzy razy w pierwszym tygodniu, w drugim po cztery i tak kolejno w każdym tygodniu  zwiększa się liczba ćwiczeń każdego z rytuałów o jeden. Tym sposobem dojdziemy do dwudziestu jeden powtórzeń. Z swojego doświadczenia wiem, że należy trzymać się instrukcji wykonywania ćwiczeń.



środa, 23 kwietnia 2014

Praktyka czyni nas mistrzami.






Gdy zaczynają się objawy niepokoju, z reguły zaczynasz  myślami je podsycać.
,, Boże, zaraz będę miała lęk. Boję się, że stanie mi się coś złego. Może to objawy zawału? Może jestem chora? Nie poradzę sobie z tym .Co ja mam zrobić. Chyba umieram?"
 
Obezwładnia cię strach. Podburzone myśli, wywołują emocje, nad którymi nie panujesz.
Jesteś niepewna siebie, panicznie boisz się choroby i śmierci.
Zaczęło się.
Ogarnął cię lęk, którego tak bardzo się boisz.
 Teraz wziął nad tobą władzę, dajesz się wciągnąć w jego mechanizm działania.
Im dłużej trwa  taka sytuacja, tym bardziej utrwalasz swoje  postępowanie wobec napadów lęku.
Jesteś bezradna,  popadasz w panikę .
 Gdy emocje się wyciszą, znowu projektujesz ponurą przyszłość. Boisz się lęku, przed lękiem.

Podczas  pracy nad pokonaniem lęku, nie podsycałam niechcianych emocji negatywnymi myślami..  Mówiłam do siebie ,,Jestem zdrowa, czuję się coraz lepiej. To są objawy nerwicy”
 Całą uwagę skupiałam na nogach. Uginałam je lekko w kolanach, aby pewnie stać na podłożu. Patrzyłam wzrokiem w jeden punkt, a prawą ręką wykonywałam spiralne ruchy zgodnie  z kierunkiem wskazówek zegara, w okolicy splotu słonecznego.  Tym sposobem wyciszałam emocje.  Instynktownie robiłam wszystko, co pozwalało skupić uwagę na chwili obecnej.

Praktyka czyni nas mistrzami.

Wiedza na temat mechanizmu działania lęku, pomaga osłabić go .
Odkrycie źródła pochodzenia lęków, pomaga nam zrozumieć takie , a nie inne zachowanie wobec pewnych sytuacji czy wydarzeń.
 Praktyka duchowa  pomaga wyciszyć organizm i uwierzyć w siebie.
Gdy obudzisz w sobie uśpioną intuicję, będziesz instynktownie wiedziała odpowiedzi na zadane przez siebie pytania.
Będziesz  podążała życiową drogą, którą poprowadzi cię wewnętrzna mądrość.
Im dłużej będziesz kierowała się prawdą życiową, tym bardziej będziesz przekonana, że ta cząstka Stwórcy, która jest w tobie podpowiada ci prawdę.
Odróżnisz na podstawie swojego doświadczenia, kiedy przemawia krótko i zdecydowanie intuicja, a kiedy swoją  prawdę ogłasza ego.
Życie jest iluzją,  a myśli wyrażane słowami, oparte o doświadczenia z przeszłości.
Każdy myśli inaczej.
Każdy ma swoją prawdę, która jest poddawana  nieustannej próbie. 
Pewnie dlatego zachowuje się, jak gałęzie drzewa  podczas powiewu wiatru.
Raz gałęzie pochylone są na wschód, raz na zachód, innym zaś razem, chylą się ku ziemi.




poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Myśli, emocje i ciało fizyczne.






W tym poście chcę zwrócić szczególną uwagę na podstawie swoich doświadczeń na to, jak myśli i stan emocjonalny wpływają  na dolegliwości fizyczne ciała.

Smutne destruktywne myśli, wywołują niemiłe emocje, a te z kolei niechciane reakcje i bóle ciała fizycznego.

Louise L Hay w książce pt ,, Możesz uzdrowić swoje ciało" dokładnie, opisuje jak myśli i przekonania wpływają na nasze ciało. Na początku pracy z nerwicą lękową korzystałam z tej wspaniałej, pomocnej mi książki.

Żołądek.

Gdy dopadła mnie nerwica lękowa, pracowałam w szkole jako nauczycielka. Codziennie rano wychodziłam do pracy z obawami, że nie wytrzymam w szkole i nie dam sobie rady w prowadzeniu lekcji.

Przez siedem, czy osiem miesięcy tuż przed dzwonkiem, który oznajmiał koniec przerwy, wbiegałam do łazienki i wymiotowałam.  Czułam kulę w żołądku, która  raz zaciskała się, a raz pęczniała, powodując swoimi ruchami silne bóle nadbrzusza. Często  byłam zmuszona, przybierać pozycję embrionalną i głęboko spokojnie oddychać, aby wyciszyć emocje i pozbyć się bólu.

Spychałam w głąb ciała niechciane emocje,  które objawiały się bólami .
W głowie dominowała przewodnia myśl,, Nie jesteś dość dobra.. Masz lęki.  Ludzie panują nad swoją psychiką, a ty masz problem. Nie jesteś pewna siebie. Nie dasz sobie rady. Jesteś gorsza od innych.”

Ból pleców, brak energii.
 Czułam się bezradna wobec napadów lęku, coraz częściej unikałam ludzi, szukając schronienia w samotności pośród przyrody. W pewnym momencie trwania choroby, dotknęłam dna psychicznego, gdy do nerwicy lękowej dołączyła depresja. Czułam całą sobą, że znalazłam się w beznadziejnej sytuacji.
W tym okresie choroby garbiłam się, ponieważ bolały mnie plecy. Obowiązki dnia codziennego przerastały mnie. Brak energii  i niemoc ogarnęła moje ciało i psychikę.

Poruszałam się po mieszkaniu, powolnym krokiem trzymając się ścian.

W głowie przebiegały myśli, jedna po drugiej ,, Boże, co ze mną będzie? Już nie mam siły żyć. Nie dam rady pokonać lęku i smutku. Nie radzę sobie z obowiązkami dnia codziennego. Życie mnie przerasta. Boję się życia. Boję się śmierci.”
Niedosłuch
 Na słowa bliskich,, Weź się w końcu w garść. Wyjdź do ludzi. Nie rezygnuj z pracy”,zaczęły się problemy z niedosłuchem.
 Psychika się buntowała i nie chciała słyszeć tych powtarzających się w kółko słów ,,Weź się w garść”.
W myślach odpowiadałam niemym głosem ,, Ja nie potrafię. Boję się lęków, ja jestem wobec nich bezradna. Wy mnie nie zrozumiecie, bo nie  macie pojęcia o irracjonalnym lęku. Przestańcie w końcu  mi doradzać, tym mi nie pomożecie. Nie chcę was słyszeć”

Zaburzenia widzenia.

Dni były podobne do siebie.

Przerażający smutek, niepokój i lęk przed lękiem, wypełniały codzienne życie.

Rano wstawałam z zawrotami głowy, do tych objawów dołączyły się zaburzenia widzenia.

Obraz rozdwajał się i zamazywał. Byłam przerażona.

Smutnym spojrzeniem, obserwowałam ludzi, którzy swobodnie się poruszają , rozmawiają z innymi .

Ich dźwięczny śmiech, wyzwalał we mnie,  jeszcze większa tęsknotę za życiem bez lęku. Nie mogłam na siebie patrzyć, tak bardzo się nie lubiłam. Wciąż porównywałam się do innych, moja ocena siebie była bardzo niekorzystna. 

Duszności.

Wachlarz rozmaitych dolegliwości fizycznych, który opanował moje ciało, wzbogacił się o duszności.

Słuchałam wywodów i pretensji innych, nie wyrażając swojego zdania.

Niektóre słowa skierowane  pod moim adresem, bolały i utwierdzały w przekonaniu, że jestem ofiarą losu.

Niewypowiedziane słowa kumulowały się we wnętrzu.

Rozpierająca kula panoszyła się w moim gardle, tamując swobodny przepływ powietrza.


Podczas długiego okresu, trwania nerwicy lękowej, panicznie bałam się, że dostanę zawału serca.
Tak skupiałam się na tym narządzie, że codziennie dokuczały mi bóle i kłucie serca.

Miałam takie momenty, w których serce było rozdygotane. Myślałam, że wyskoczy z klatki piersiowej. Moje myśli wciąż krążyły wokół zawału serca, dlatego przyciągałam osoby, które przeszły tą chorobę i ze szczegółami opowiadały o niej.



Ciągłe napięcie, brak oparcia i lęk przed życiem, wywoływały bóle głowy.

Obwinianie się o to, że jestem taka, a nie inna, nie pozwalało na spokojny sen.

Czułam całą sobą, że zawiodłam bliskich, ale nie potrafiłam zmienić swojego zachowania.

Bezradność i brak cierpliwości, pogłębiał mój stan chorobowy.



Gdy zaczęły się wakacje, po dwóch tygodniach, problemy z żołądkiem  zniknęły.

Te piękne letnie miesiące, korzystnie wpływały na moją psychikę.

Nie musiałam grać roli, kogoś kim nie byłam. Codziennie wychodziłam z pieskiem na spacery do pobliskich lasów.

Pieliłam rabaty z kwiatami i grządki z warzywami. Byłam tak pochłonięta pracą fizyczną, że potrafiłam się skupić na chwili obecnej. Ciało i umysł odpoczywały.

Spacery i pracę fizyczną w ogrodzie, nazywałam medytacją w ruchu.

Podczas prac domowych przeganiałam niechciane myśli, zastępując je afirmacjami.

Wieczorami napełniałam swoje ciało pozytywną energią , obserwując gwiazdy  na bezchmurnym niebie.















wtorek, 15 kwietnia 2014

Spontanicznie i od serca.






Napisałam kolejny post o tym, jaki wpływ mają nasze myśli i emocje na ciało fizyczne.
Miałam nacisnąć odpowiedni klawisz, aby opublikował owe informacje, ale w ostatniej chwili zmieniłam zamiary.
Postanowiłam napisać coś bardziej zbliżonego z tematyką świąt.
Podam wam przepis na smaczne ciasto marchewkowe, być może skorzystacie z niego.
Ciasto.
2 szklanki  startej marchewki na małych oczkach tarki
1 i ¼  szklanki mąki
1 i ½ szklanki cukru
4 jajka
½ szklanki oleju
1 łyżka sody
1 łyżka cynamonu
½ łyżeczki proszku do pieczenia
pół szklanki skórki pomarańczowej kandyzowanej
Krem.
2 szklanki  mleka
cukier waniliowy
1 szklanka cukru
7 łyżek maki krupczatki
20 dkg masła
Przygotowanie ciasta: ubijamy cukier z jajkami i do tego dodajemy wszystkie składniki. Mieszamy i wstawiamy do nagrzanego piekarnika , w temperaturze 200 stopni.
Przygotowanie kremu:  mleko, cukier waniliowy i cukier kryształ gotujemy
Do gotującego mleka wsypać mąkę krupczatkę i mieszać, aby nie zrobiły się grudki./ gotujemy tak jak grysik/
Po wystudzeniu  , dodajemy masło i miksujemy.
Ciasto po wystudzeniu, przekładamy masą i lukrujemy.
Przygotowanie lukru.
Wsypuję ¾ szklanki cukru pudru i wlewam trochę przegotowanej gorącej wody. Mieszam energicznie, aby utworzyła się gęsta biała maź. Smaruję tym wierzch ciasta. Smacznego.
 Na stole ustawiam flakon wypełniony gałązkami brzozy, ponieważ to pospolite drzewo  jonizuje powietrze.
Tam gdzie znajduje się komputer i telewizor staram się, aby gałązki znajdowały się jak najczęściej.
Dodam jeszcze  jedną  informację, którą  przeczytałam w czasopiśmie o naturalnych metodach leczenia.  Podczas świąt spożywamy  dużo smakołyków, które zawierają cukier. Warto ugotować kompot bez słodzenia,  z dodatkiem cynamonu i goździków, owy napój obniża poziom cukru we krwi.
Chciałam zrobić zdjęcia magnolii, które kwitną w moim ogrodzie przed domem, ale niestety  teraz pada śnieg,  więc zrezygnowałam z tego zamiaru.
Teraz , gdy piszę do Was, na moich stopach ma oparty łepek piesek Tao, a kotek Maniuś łasi się do moich rąk i utrudnia pisanie. Te kochane czworonogi wywołują uśmiech na moich ustach.
Obserwuję statystyki na komputerze i widzę, że czytają  moje posty rodacy nie tylko z Polski, ale z różnych stron świata.
Mam taką cichą nadzieję, że posty w których opisuje swoje doświadczenia walki z nerwicą lękową, pomogą zrozumieć chorobę i ułatwią walkę z nią.

Z okazji Świąt  Wielkanocnych,
                  Życzę Wam
Spełnienia marzeń i wiary w to,
że wszystko jest możliwe.