wtorek, 27 maja 2014

Świeć własnym światłem cz.II





Obudziłam się rano spocona i wystraszona. Ego zapowiadało dzień, pełen obaw i lęków.
Jak zwykle zrobiłam sobie śniadanie i kawę.
Powoli kęs po kęsie przełykałam kanapkę.
Nie mogłam zaczerpnąć powietrza, ponieważ przy każdym wdechu i wydechu, bolała mnie lewa strona klatki piersiowej. Panicznie bałam się, że dostanę zawału serca. Byłam blada i przestraszona.
Jakieś zdarzenie, zachwiało moim poczuciem bezpieczeństwa. Znowu przeżycia z przeszłości odezwały się w psychice. Czy to się kiedyś skończy i przestanie mnie prześladować?
Nie mam innego wyboru. Powinnam sama zbudować poczucie ochrony w sobie.
Ile razy można potwierdzać wyniki badań, że organizm jest zdrowy.
Kiedy w końcu ego, przestanie kierować moim życiem?
Nadal nie jestem sobą, lecz zlepkiem przeszłości z podświadomością  zakodowaną cudzymi poglądami.
Reakcje na dane wydarzenia, nadal są reakcjami wystraszonego dziecka.
Jestem zmuszona przerwać to cierpienie.
Znowu w rękach trzymałam biblię, która zawiera wszelkie mądrości.
Psychologia jest oparta na mądrych przekazach płynących z tej księgi.
Po raz kolejny  przeczytałam, że jesteśmy zbudowani na podobieństwo stwórcy i mamy jego cząstkę w sobie.
Najwyższa pora, abym zaczęła korzystać z tej cząstki.
Tak bardzo cierpiałam, że codziennie modliłam się i prosiłam Stwórcę , aby dał mi znak.
Pewnego  dnia, jak zwykle klęczałam koło  drzewa i prosiłam o pomoc.
W pewnym momencie, ktoś dotknął mojego ramienia. Wstałam wystraszona i zaczęłam się rozglądać.
Mgła oplatała swoim płaszczem  krzewy. Z liści drzew poruszanych wiatrem,  spadały krople deszczu.
Nagle mnie olśniło. To był znak od Stwórcy.
Nie poddawałam tego żadnym domysłom. Zakotwiczenie się w umyśle wiary, że Bóg mnie wysłuchał, było silniejsze od złowieszczego ego.
Rano podczas spacerów z czworonożnym przyjacielem, zapuszczałam się na leśną polankę. Opierałam się o drzewo i wsłuchiwałam się w intuicję. Pytałam czy jestem zdrowa, czy w tym tygodniu nic złego mi się nie przydarzy, czy nie zemdleję, czy nie dostanę lęku w danym miejscu . Pytania były typowe dla każdego nerwicowca i hipochondryka.
Po zadanym pytaniu, gdy odpowiedź była pozytywna, czułam się pewnie i bezpiecznie.
Na początku pracy z intuicją, ego zakłócało moje poczucie ochrony.
Gdy odpowiedzi potwierdzały się w życiu codziennym, umacniałam swoją wiarę  w siebie.
Podam parę  przykładów spośród wielu.
Tata robił prześwietlenie płuc.
Zadałam wieczorem pytanie ,,Czy ma zdrowe płuca”.
Rano w leśnej głuszy , intuicja powiedziała tak. Kładąc ręce na splocie słonecznym, odczuwałam spokój. Czułam całą sobą, że wynik wyjdzie pozytywnie.
Na drugi dzień przed wyjściem taty na badania, powiedziałam , żeby się nie martwił, bo ma zdrowe płuca.
Pamiętam, jak ojciec się do mnie uśmiechnął z niedowierzaniem.
Wyniki wyszły fatalne. Byłam załamana i zmartwiona . Wieczorem, gdy kładłam się spać, ponowiłam pytanie. Intuicja znowu odpowiedziała pozytywnie.
Za trzy dni okazało się, że nastąpiła pomyłka. Pomylono wyniki.
Intuicja mówiła prawdę.
Z diagnozami chorób, intuicja mnie nie zawiodła.
Pewnego razu zaginął mój kotek Maniuś. Nieobecność maleństwa  przedłużyła się do siedmiu dni. Domownicy byli przekonani, że kotek zaginął.
Zapytałam intuicji, czy Maniuś wróci do domu. Otrzymałam pozytywną odpowiedź.
Po dziesięciu dniach kotek wrócił.
Intuicja budowała we mnie poczucie bezpieczeństwa i pewność siebie.
Cierpienie, modlitwy, prośby, upór  i skupianie się na wytyczonym celu, pomogło mi  dotrzeć do prawdy, która jest w każdym z nas.
Moim marzeniem było, aby ktoś potwierdził, że moja intuicja jest obudzona.
Po dwuletnim okresie pracy z intuicją, nareszcie moje marzenia się spełniły.
Wybrałam się pewnego razu do osoby, która odczytuje aury. Usłyszałam takie zdanie cytuję ,,Pani się zapyta i pani zna odpowiedź”
Pewna terapeutka, przyjrzała mi się uważnie i powiedziała,, Pani przewiduje wydarzenia”
Napotkana na drodze cyganka, przyjrzała się mojej ręce i stwierdziła,, Ma pani iskrę bożą w sobie’’
Po tylu latach cierpień, nareszcie dotarłam do intuicji, która  teraz prowadzi mnie w życiu.
Już nie potrzebuję zewnętrznych zapewnień, które pocieszały na krótko.
Jestem sama dla siebie drogowskazem.
Świece własnym światłem.


poniedziałek, 19 maja 2014

Świeć własnym światłem.






Każdy dzień jest wyzwaniem  dla człowieka, którego prześladują irracjonalne lęki.
Nie masz do siebie zaufania, boisz się otaczającego cię świata.
Głowa napełniona jest smutnymi, pełnymi obaw myślami.
Nie żyjesz, ty trwasz, męcząc się sama ze sobą.
Pewnie, gdyby była taka możliwość, poszłabyś na operacje myśli.
Wymazano by ci kawałek , może kawał podświadomości, która jest niekorzystnie zakodowana i teraz dzięki temu funkcjonujesz tak, a nie inaczej.
Szkoda, że w XXI wieku nie ma takich możliwości.
Trudno, jesteś zmuszona pracować sama ze sobą.
Każda, powtarzam każda metoda pracy nad sobą jest dobra, jeśli jest skuteczna.
Cierpienie, które przeżywa chory na nerwicę lękową,  jest niemożliwe do opisania wyrazami.
Nawet opowiadanie o irracjonalnych lękach jest niemożliwe, aby odtworzyć i przekazać cierpienie słowami. To trzeba przeżyć , aby zrozumieć.
Opiszę ci kolejną metodę  walki z lękiem.
Jest to metoda zapewne kontrowersyjna, trudna do zrozumienia przez innych, ale zapewniam - jest dla mnie skuteczna.
Mam jedno życie, dlatego szukałam różnych możliwości, aby pozbyć się lęków.
Cierpienie zmusiło mnie do poruszenia w sobie tej boskiej cząstki, którą obdarzył nas stwórca.
Ta cząstka to intuicja.
Nieraz próbowałam opowiadać o intuicji innym, lecz zdziwienie na ich twarzach powstrzymywało mnie od tego.
Zapewne nie dotarłam do tych osób, które potrzebują oparcia w sobie, a nie w innych.
Intuicja to cenny dar, który mamy w sobie.
Mnie zmusiła sytuacja życiowa, aby ją  obudzić i zaangażować do walki z irracjonalnym lękiem.
Słowa napisane w piśmie świętym, pomogły mi dotrzeć do intuicji. ,,Szukajcie , a znajdziecie” Proście, a będzie wam dane” Więc cierpliwie z desperacją szukałam i prosiłam o pomoc.
Ten  codzienny powtarzający się lęk, to uwięzienie w klatce bez krat i silna tęsknota, aby uwolnić się od irracjonalnych lęków, obudziła we mnie intuicję.
Dotarcie do boskiej cząstki,  zajęło mi trochę czasu. Moje ego było największym przeciwnikiem. Komunikowanie się z intuicją, polegało na próbach i błędach .
Odczytanie przekazu intuicji, ego skutecznie zakłócało. Brak wiary w swoje możliwości spowodowało, że na początku, porozumiewałam się ze swoją intuicją, za pomocą znaków.
Podczas spacerów, pośród przyrody, z daleka od zgiełku w ciszy, zadawałam pytanie,  tak czy nie.
Opierałam się o drzewo i kładłam ręce na splocie słonecznym. Czekałam na odpowiedź. Trwało to kilka minut.
 Modliłam się i prosiłam stwórcę oraz swoich najbliższych nieżyjących przodków, o danie mi odpowiedzi. Wyrażałam słowami  wdzięczność za danie mi znaku.
Czekałam w skupieniu.  Gdy po paru minutach, nastąpiło delikatne uderzenie w okolice splotu, a w głowie pojawiło się zapewnienie, że tak. Odczułam spokój i ulgę.
Wiedziałam całą sobą, że odpowiedź jest pozytywna.
Na początku, trudno mi było jednoznacznie uwierzyć w intuicję, ponieważ ego było silniejsze .
Rozmyślania, kierowanie się utartym , znajomym szlakiem, nie pozwalało całkowicie uwierzyć w prawdę, która mówiła krótko i zdecydowanie.
Kierowanie się zasadą ,,Jak zobaczysz, to uwierzysz” ,, Jak dotkniesz, to się przekonasz” , tylko odciągało moją uwagę i wiarę w istnienie intuicji.
Byłam bardzo oporna na zaakceptowanie innego świata, widzianego oczami duszy .
Po pewnym czasie, zaczęłam sprawdzać w świecie rzeczywistym, czy intuicja mówi prawdę.
Więcej opiszę wam w kolejnym poście.



wtorek, 13 maja 2014

Reakcje na dane wydarzenia.










Zmierzenie się z irracjonalnym lękiem, a  zmierzenie się z prawdziwym lękiem , to dwie diametralnie różniące się  sytuacje. W podświadomości pozostały emocje związane z danym wydarzeniem, które napędzają obawy i lęki. Obecne rozwiązanie danego problemu wygląda zupełnie inaczej, niż zapamiętane przez podświadomość doświadczenia z dzieciństwa. Walka z wyobrażonym lękiem jest niemożliwa, a z realnymi obawami ,  spokojnie sobie poradzisz. Poddanie się,  to  powiedzenie sobie ,,Co będzie to będzie. Gdy będę miała realny problem, to wtedy skupię całą uwagę na jego rozwiązaniu.  Nawet gdy dopadnie mnie irracjonalny lęk, to wtedy skupię się na wyciszaniu emocji  i tłumaczeniu sobie, że to jest reakcja przestraszonego dziecka, a nie dorosłej osoby ''
Osoba chora na nerwicę lękową,  ma irracjonalne lęki w danych sytuacjach.
Każdy z nas ma inną psychikę, każdy przeżył w dzieciństwie różne sytuacje, które głęboko zakorzeniły się w podświadomości i teraz rzutują na naszą przyszłość. Ja  wpadałam w panikę, gdy przebywałam w  tłumie  ludzi, a czułam się dobrze sama wśród przyrody. Ty  możesz bać się tego, że jesteś sam pośród pól i lasów, natomiast możesz bezpiecznie się czuć w otoczeniu ludzi. Każdy z nas jest inny.
Chorych na nerwicę lękową łączy jedno-  IRRACJONALNY LĘK.
Przykład.
Sprzątałam na parterze  pomieszczenia gospodarcze. Od czasu do czasu spoglądałam na zegarek, ponieważ miałam zacząć gotowanie obiadu o godzinie13. Mąż wraca do domu z pracy  kilkanaście minut po  godzinie czternastej. Spojrzałam na zegar. Była godzina dwunasta trzydzieści. Nagle przypomniałam sobie, że zegar wskazuje godzinę do tyłu, ponieważ  nikt go nie nastawił na czas letni.
Szybko pobiegłam po schodach na piętro, aby zacząć gotowanie obiadu. Wpadłam w popłoch. Zaczęły mi się trząść ręce. Dopadł mnie ból głowy. Oparłam się o kuchenny blat i stałam tak nieruchomo  kilka minut, ponieważ ogarnęła mnie  niemoc. Obliczyłam, że  pozostało mi trzydzieści pięć minut na gotowanie potrawy. Zrobiło mi się tak słabo, że musiałam  usiąść na stołku. W głowie szalała jedna myśl, , Nie zdążę przygotować jedzenia”
Rozpierający ból ogarnął moją głowę.
Gdyby ktoś obserwował moje zachowanie pomyślałby, że mam męża tyrana.
Gdybym wyszła z domu, w którym wychowanie dziecka nie polega, tylko na nakazach, zakazach, stosowaniu kar cielesnych i gróźb słownych, zachowałabym się inaczej.
Gdy spojrzałam na zegar, nagle z podświadomości   wypełzły  z przeszłości sytuacje przypominające doświadczenie z dzieciństwa. Z dorosłej osoby zamieniłam się w dziewczynkę, którą ogarnęły  lęki. Ego na bazie doświadczeń  podpowiadało,, Nie zdążysz, nie wykonasz zadania, będzie kara”
Takie sytuacje wypływały na powierzchnię w życiu dorosłym. Umiałam je analizować, ponieważ pracowałam nad sobą. Gdy czułam się źle fizycznie, gdy dopadał mnie lęk, w zeszycie opisywałam zdarzenia, które wywoływały  niemiłe emocje i reakcje. To jest klucz do pokonania lęku.
 Aby  uporać się z kolejną sytuacją, która wywołuje lęki, musiałam się z nią zmierzyć.
Po kilku nieudanych próbach w końcu, pewnego dnia nie ugotowałam obiadu.
Boże, jak mi było głupio. Czułam się nieswojo. Zmęczyłam się psychicznie. W głowie ego podpowiadało ,, Masz  w domu podzielone role, do ciebie należy między innymi przygotowanie jedzenia. Ugotuj obiad. Już sobie przetłumaczyłaś i zrozumiałaś jakiej sytuacji się boisz, więc  zabieraj się za gotowanie.”
 Musisz stanąć oko w oko i przekonać się co może cię czekać, gdy nie wykonasz danego obowiązku.
Tylko konsekwentne postępowanie przynosiło rezultaty.
Mąż przyszedł z pracy, a ja zaczęłam się tłumaczy,  dlaczego tak postąpiłam.
Znowu zaczęłam zachowywać się jak dziecko.
Trwało to trochę czasu, zanim weszło mi w krew, że mogę  nie wykonać danego zadania z różnych przyczyn.

Opiszę wam jeszcze jedno wydarzenie.

Szłam z pieskiem na spacer, w pewnym momencie zadzwonił telefon. Znajomy prosił mnie o podanie numeru  telefonu do danej osoby. Powiedziałam mu , aby zadzwonił za godzinę, to podam mu numer. Nadal szłam swoją trasą. W głowie pojawiła się myśl,, Może ja nie zdążę wrócić do domu za godzinę.  Jeszcze mam przejść pięć kilometrów, to zajmie  mi około pięćdziesięciu pięciu minut.”
Nagle dopadły mnie zawroty głowy. Stanęłam i oparłam się o drzewo. Byłam przerażona. Bałam się , że upadnę. Małymi krokami pełna obaw, że jestem poważnie chora, zawróciłam do domu.
Dopiero po pewnym czasie  odkryłam, że podświadomość wybrała takie rozwiązanie. Skoro  miałam  szybkim krokiem przemierzać trasę, myśleć i bać się, czy zdążę na czas, podświadomość wybrała zawroty głowy, abym zawróciła do domu.
Takie sytuacje zdarzały się często, dlatego podczas bacznej obserwacji siebie przez kilka lat, wysnułam takie wnioski. Dzięki pracy nad sobą potrafiłam odczytać, dlaczego tak postępuję, a nie inaczej.
Z biegiem czasu lęki wycofywały się.

wtorek, 6 maja 2014

Możesz a nie musisz.






Podczas nerwicy niechętnie wychodziłam z domu, ponieważ unikałam ludzi, którzy chcieli ze mną porozmawiać. Panicznie się bałam, że podczas rozmowy dopadnie mnie lęk. Gdy uzmysłowiałam sobie, że nie muszę rozmawiać,  jeżeli nie mam na to ochoty, zrobiło mi się lżej na duszy.
Te głupie przekonania, że nie wypada przerwać  danemu osobnikowi  rozmowy, że należy do końca rozmówcę wysłuchać, odstraszały mnie od spotkań z ludźmi.
Już na dzień dobry  słowa ,,muszę to wykonać, muszę tam iść, muszę się uśmiechać” wywołują presję, przymus, brak wyboru. To z kolei kojarzy się z nakazem i komendą, którą trzeba niezwłocznie wykonać.
Natomiast podejście,, ja mogę to wykonać jeżeli chcę” , daje nam wybór, decydowanie o własnym postępowaniu.
Nie kojarzy się z groźbą czy narzuceniem.
W kryzysowych wypadkach, możemy  swobodnie korzystać  z ,, wyjść awaryjnych”,  gdy wymaga od nas tego dana sytuacja.
Spróbuj z  tego korzystać, a zaraz poczujesz się pewniej.
Teraz wczuj się w taką sytuację:
Umówiłaś się z koleżanką w kawiarni na daną godzinę.
Już przed spotkaniem wcześniej przez głowę przechodzą obawy. Zadajesz sobie pytania bez odpowiedzi. ,, Czy podczas spotkania nie dopadnie mnie lęk? Czy zdołam ukryć objawy niepokoju? Czy mam iść na to spotkanie? Mam jeszcze kilka godzin czasu do umówionej godziny, może zadzwonię i powiem, że spotkamy się innym razem” .
Chodzisz po mieszkaniu niespokojnie, jesteś zestresowana, bo obawiasz się swoich reakcji emocjonalnych, nad którymi do końca nie panujesz.
Ty i tylko ty decydujesz co masz zrobić w danej chwili.
Gdy byłaś mała, decydowano za ciebie, teraz jesteś dorosła. Powinnaś to zrozumieć i przekonać swoją podświadomość, rozmawiając ze sobą cierpliwie.
Takie postępowanie rozwiąże  wiele problemów związanych z obawami, niepokojem i lękiem.
Pozbędziesz się stresu , zapewnisz sobie poczucie ochrony i nie będziesz tak często rezygnowała z wychodzenia z domu, czy spotkania z ludźmi.
Gdy będziesz korzystała z wyjść awaryjnych, nie obarczaj siebie tym, co inni o tobie pomyślą. To nie jest twój problem.  Jedno wiem, co mają pomyśleć to i tak pomyślą.
Nie musisz się tłumaczyć. Powiesz krótkie słowo przepraszam, wymyślisz powód i sprawa załatwiona.
Wyjścia awaryjne są azylem dla osoby chorej na nerwicę lękową.
Z czasem  z tych wyjść będziesz coraz mniej korzystała, bo będziesz czuła się coraz bezpieczniej. Spróbuj , a sama się o tym przekonasz.
Gdy idziesz do pracy, zawsze możesz sobie powiedzieć i dodać otuchy,, Gdy będę się źle czuła, to mogę iść na zwolnienie lekarskie”.
Tym sposobem uzmysłowisz sobie, że masz wybór. Pewnie nie raz będziesz się czuła fatalnie, ale powiesz do siebie,, Dzisiaj źle się czuję, ale jakoś wytrzymam. Jak będę się czuła gorzej, to skorzystam z wyjścia awaryjnego”
Zdaję sobie sprawę, że ludzie zdrowi nie mają z tym problemu, a czytając ten post, zastanawiają się dlaczego wypisuję takie bzdury. Dla nich sytuacje oczywiste są normalne, dla nas  wiele z nich stanowi problem. Na tym polega nerwica lękowa, że wiele wydarzeń odbieramy przez pryzmat przestraszonego dziecka, zakodowanego w podświadomości.
Nikt nas nie zrozumie, kto tego nie przeżył.
Podczas choroby, często łapałam się na takim zachowaniu: Obserwowałam ludzi i z uczuciem zazdrości, patrzyłam jak swobodnie się poruszają , rozmawiają, siedzą cierpliwie, planują  i śmieją się.
Są to normalne dla zdrowych osobników sytuacje. My niestety jesteśmy podszyci lękiem. W każdej chwili sytuacja może się zmienić o 180  czy 360 stopni. Rozmawiasz i nagle musisz przerwać w panice rozmowę, odchodząc szybkim, niepewnym krokiem. Robisz zakupy i nagle ogarnia cię taki niepokój , a z nim roztrzęsienie lub nagła słabość, że trzymasz się kurczowo wózka i szukasz przestraszonym  wzrokiem drzwi wyjściowych.