Podczas borykania się z zaburzeniami lękowymi często
słyszałam od profesjonalistów, aby
zaakceptować chorobę. Przez kilka lat wmawiałam sobie, że akceptuję
lęk. Za każdym razem na wypowiadane
słowa,, Akceptuję lęk” wpadałam w złość.
Na siłę starałam się wmówić sobie, że naprawdę akceptuję chorobę, którą
mam.
Nie potrafiłam pogodzić się z
przypadłością zaburzeń lękowych, które rujnowały moje życie i sprowadzały
cierpienie nie do opisania, więc akceptowanie jej nie wchodziło w rachubę.
Łatwo powiedzieć, lecz trudno zastosować. Większość z was zareagowałaby
podobnym stwierdzeniem. Zgadzałam się z takim podejściem dotąd dopóki , nie wpadłam na pomysł, aby powiązać
akceptację lęku ze źródłem jego
pochodzenia i mechanizmem działania.
Po pewnym czasie obserwowania swojego zachowania podczas
różnych sytuacji życiowych zrozumiałam, że lęk jest moim obrońcą. On naprawdę
mnie chronił, wyświadczając mi tak zwaną
niedźwiedzią przysługę.
Podświadomość zatrzymała strach dziecka z dalekiej
przeszłości i teraz chroni dorosłego osobnika
przed powtórnym skrzywdzeniem w formie irracjonalnego lęku.
Gdy
dokładnie poznałam mechanizm działania lęku, wtedy akceptowanie go przyszło bez
wysiłku. Akceptację choroby mogę porównać do zaakceptowania uciążliwego,
kłótliwego sąsiada. Wyobraź sobie, że
codzienne spotykasz na klatce
schodowej znajomego, który cię atakuje obraźliwymi słowami. Gdy będziesz się
zniżała do poziomu owego człowieka, spór będzie trwał. Słownymi potyczkami będziesz podżegać
konflikt.
Gdy pewnego dnia zaakceptujesz sytuację, w której się
znalazłaś, popatrzysz na sąsiada z
innego punktu widzenia. Powiesz do siebie ze spokojem,, Trudno, powinnam się
pogodzić z taką, a nie inną sytuacją.
Sąsiad mieszka koło mnie i będzie mieszkał. Ja nie mam możliwości wyprowadzki
do innego lokum. Nic mi innego nie pozostaje, jak pogodzenie się z
postępowaniem owego intruza. Będę tylko
mówiła mu dzień dobry, pozostanę obojętna na jego słowne ataki. On pewnego
dnia zrozumie, że nie ma odzewu na jego
zaczepki i da mi spokój. Powinnam
uzbroić się w cierpliwość. Innego wyjścia z sytuacji nie widzę”. Tak samo ma
się akceptowanie niechcianej choroby .Aby
ułatwić ci zaakceptowanie choroby podam parę przykładów. Postaram się
napisać zrozumiale i obrazowo.
Stoisz w kolejce do kasy. Patrząc na szczupłe ręce kasjerki,
nagle zaczynasz się bać. Do lęku dołączają się objawy fizyczne ciała.
Przerażające myśli i negatywne emocje zawładnęły tobą. Taki splot sytuacji
uniemożliwia stanie w kolejce. W głowie pojawiła się przewodnia myśl ,,
Uciekaj stąd, bo może ci się stać coś złego”. Zawroty głowy, słabość,
rozdwojenie obrazu, duszności , potwierdzają słuszność myśli. Wpadasz w
panikę ratując się ucieczką.
W następnym poście wyjaśnię ci czego
bałaś się stojąc w kolejce przed kasą.