Na podstawie
kilkunastoletniej obserwacji i własnych doświadczeń doszłam do wniosku, że
zmiana zachowania i poglądów leczy zaburzenia lękowe.
Wiele osób
twierdzi, że zaburzeń lękowych nie da się pokonać.
Zgadzam się
z ich twierdzeniem pod jednym warunkiem, pewnie spytacie pod jakim.
Gdy dana
osoba powiela swoje zachowanie w różnych sytuacjach życiowych, postępując tak,
jak to dawne przestraszone dziecko, będzie długo trwała w chorobie.
Podam ci
przykład.
Po
wieloletniej obserwacji zauważyłam, że często u osób z zaburzeniami lękowymi
występuje syndrom odrzucenia.
Te osoby
starają się w otoczeniu innych ludzi wypaść jak najlepiej.
Nie potrafią
uwierzyć w to, że ktoś ich kocha bezinteresownie, że ktoś chce się z nim
przyjaźnić.
Myślą, że na
miłość trzeba zasłużyć.
Starają się
robić różne, często nieprzeciętne rzeczy, aby być lepszym od innych--
godnym
podziwu, mądrym, oczytanym i mającym zawsze coś ciekawego do powiedzenia.
Nie jest
ważne dla ciebie, czy dobrze się czuję w danym towarzystwie, ważne czy dane
towarzystwo było zadowolone z twojej obecności.
Robisz
wszystko, aby komuś ze tobą było dobrze, a nie odwrotnie.
Teraz pomyśl
logicznie—masz zaburzenia lękowe i dodatkowo w głowie zakodowane poglądy i
utrwalone nawyki, aby innym nadskakiwać.
Czy w takiej
sytuacji łatwo jest skupić się tylko na sobie i być dla siebie przyjacielem, a
nie dla innych?
Czy
zapominając o sobie, sprawisz, że inni ciebie polubią i będą wdzięczni za twoją
pomoc i poświęconą im uwagę?
Odpowiem ci
jednym słowem—NIE.
A wręcz
przeciwnie, będą wykorzystywali twoją dobroć, a jak im raz odmówisz pomocy będą
najgorszymi wrogami dla ciebie.
Jaki płynie
z tego wniosek?
Dbaj o
siebie, pokochaj to wewnętrzne dziecko i bądź dla siebie najlepszym przyjacielem.
Im mniej
będziesz zwracała uwagę na opinię innych, tym pewniej i swobodniej będziesz się
zachowywała.
Swobodne
zachowanie to poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo ci brakuje.
Im mniej
starasz się robić coś dla innych, tym więcej dobrej energii poświęcasz dla
siebie.
Być może jest tak jak mówisz, mnie się wydaje, że mają znaczenie też predyspozycje wrodzone. Są ludzie, którzy bezustannie, ciągle spłoszeni, przetwarzają reakcję innych. Rozmawiam z przyjaciółką i czasem wkurza mnie, że ona zamiast uważnie słuchać rozgląda się po ludziach "ten spojrzał, tamten się uśmiechnął, ten może nas podsłuchuje". Jej ciągle się wydaje, że cały świat patrzy na nią, gdy ona wychodzi z domu. Przez to nie może wyjść z niego nieumalowana. Ciągle lęka się czy dobrze wygląda i w efekcie tak skupia się na sobie, że chociaż zależy jej na znalezieniu pary od lat jest samotna. Jest perfekcyjna, a jestem chyba jej jedyną przyjaciółką. To smutne.
OdpowiedzUsuń