Wyobraźcie sobie, że cały świat i wszystko co się w nim znajduje, jest jednego koloru np. zielonego.
Wtedy nikt by tego nie zauważył, bo nie byłoby żadnej innej możliwości.
Dopiero gdyby pojawiło się coś lub ktoś w kolorze czerwonym,
wszyscy zauważyliby, że jest to inne i to spowodowałoby uświadomienie sobie, że reszta jest zielone.
Podobnie jest z rybą, która pływa w oceanie.
Dla niej woda jest tak naturalna, że wręcz nie istnieje.
Paradoksalnie wyrzucona na brzeg, zauważy że wcześniej była
w wodzie.
Analogicznie mają się sprawy gdy przeniesiemy się do raju.
Tam co stworzył Bóg, było dobre.
Dopiero gdy pojawił się wąż, symbol zła i skusił Ewę, pierwsi
ludzie zauważyli różnicę między dobrem, a złem.
Zło wkradło się w miejsce, w którym zabrakło dobra.
Wszystko polega na uświadomieniu sobie różnic.
To tak, jakbyśmy stanęli z boku i obserwowali krajobraz.
Majestatyczne, potężne góry jako tło i wszystko co dzieje
się wokół nich jak na filmie puszczonym w przyśpieszonym tempie : wspinający się na nie śmiałkowie,
przepływające, ocierające się o ich szczyty chmury, zmieniająca się zgodnie z
porami roku fauna i flora- wszystko to zmienia się jak w kalejdoskopie, tylko
góry trwają niewzruszone.
Do czego zmierzam?
Do tego, że nasza prawdziwa istota, nasze wewnętrzne
połączone z całym wszechświatem ja, jest jak ten kolor zielony, jak ocean, jak
dobro w raju, jak majestatyczne góry, prawdziwe i wieczne.
A wszystko czego w życiu doświadczamy to: wszystkie kolory
tęczy, doświadczanie różnych emocji, zdarzeń oraz sytuacji.
Gdy sobie to uświadomimy, zatrzymamy się tu i teraz,
przynajmniej na kilka minut dziennie i będziemy tylko obserwować to co nas
otacza, odrywając się od przeszłości i przyszłości, doświadczymy prawdziwego
spokoju.
Bo wszystko przemija, wszystko kiedyś zaczyna się i kończy, wszystko zależy od punktu
postrzegania i od otoczenia, a uświadomienie sobie tego i wyrażenie zgody na
taką kolej rzeczy przynosi prawdziwy
spokój duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz