Pewnego dnia
stanęłam przed ścianą. Punkt kryzysu jest punktem mocy. Już wtedy czułam, że
odzyskać siebie mogę tylko poprzez siebie.
Samotne
spacery wśród przyrody z daleka od ludzi, to antidotum na kryzys, który otwiera
wrota do rozwoju osobistego.
O tym jak
prosiłam o pomoc i zaszczepiłam w sobie poczucie bezpieczeństwa dokładnie
opisałam w swojej publikacji.
Prosiłam o
pomoc, wiec ją dostałam w formie bezpieczeństwa, które objawiło się
jasnowidzeniem. Już nie bałam się, że coś złego mi się przytrafi, pożegnałam
raz na zawsze czarnowidztwo, zaburzenia lękowe pozostały tylko wspomnieniem.
Myślę, że
każdy, kto uważnie przeczyta książkę i zastosuje tę metodę, którą opisałam osiągnie
podobne rezultaty.
Powrócę do
sedna tematu, owszem zaburzenia lękowe minęły, ale ja nadal skupiałam swoją
uwagę na sobie.
Myśli, które
dawniej wywoływały irracjonalny lęk, teraz wywoływały, smutek, gniew i żal.
Doszłam do
przerażającego wniosku, że wolę tkwić w nawyku wyczekiwania na irracjonalny
lęk, niż żyć bez lęku w otaczającej mnie rzeczywistości.
Znowu
zaczęłam w ciszy zadawać pytania. Wyszłam z lęku, mam poczucie bezpieczeństwa,
ale co z przekonaniami i całokształtami myślowymi, które zagnieździły się w
mojej głowie, lęk mnie opuścił, ale myśli, które wywoływały lęk pozostały.
Nie chcę żyć
w takim świecie, który ocenia, krytykuje, w którym główną rolę w przewodnictwie
ma rozum( ego) posługujący się przekonaniami zapisanymi w podświadomości.
Często w
jasnowidzeniu widziałam ludzi stojących naprzeciwko siebie i udowadniających
kto ma racje, kto jest lepszy, czyja prawda jest prawdą. Odczuwałam ciężkie
energie, które temu towarzyszą.
Wiedziałam,
że świata nie zmienię, ale jestem w stanie zmienić siebie.
Zaczęłam
zadawać pytania. W jasnowidzeniu wyraźnie widziałam odpowiedź----skup swoją
uwagę na otaczającej cię przyrodzie, wyłącz myślenie w takim stanie odkryjesz
prawdę.
Prawda to
świadomość, a nie iluzja świata, która mnie otacza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz