wtorek, 28 stycznia 2014

Spacery.



Spacery w samotności pośród łona przyrody, to balsam dla duszy i medytacja w ruchu.
To akumulator ładujący siły podczas nerwicy,  do przetrwania dnia.
A jeszcze,  jak mam koło siebie czworonożnego przyjaciela,  to doznania psychiczne podczas kilkukilometrowej wędrówki są wspaniałe .

Pewnie powiesz, ze trzeba mieć na to czas. Też tak myślałam, dopóki nie usłyszałam słów bliskiej osoby( pewnie od kogoś zaczerpnięte) ,, Jak nie masz czasu,  to dołóż  sobie jeszcze roboty.” Zastanowiłam się nad sensem owych słów i doszłam do wniosku , że są jak najbardziej prawdziwe.

Podczas spaceru w samotności, wykonywałam  wiele ćwiczeń , aby pokonać nerwicę.

Mówiłam, bądź nuciłam afirmację. Oddychałam głęboko, wdech liczyłam do czterech, a wydech do ośmiu. Na spacerach uświadomiłam  sobie, że moje dolegliwości fizyczne, są  wywoływane  przez reakcje emocjonalne, a te z kolei przez negatywne myśli.
 Tutaj przekonałam się, że sprawcą moich lęków jest ego, które bazuje na przeszłości.
Podczas medytacji w ruchu, rozwiązywałam wiele problemów i podejmowałam zazwyczaj trafne decyzje. No i co najważniejsze! Coraz częściej łapałam się na tym , ze żyję chwilą obecną.
Już nie wspomnę o zdrowotnych walorach, systematycznych wędrówek.
Właśnie na łonie natury, nawiązałam kontakt ze swoją intuicją, dotarłam do głosu duszy, do prawdy, która jest w każdym z nas.

W chaosie życia codziennego,  trudno jest dotrzeć  do prawdy, myślę, że jest to wręcz niemożliwe.
Przez jedenaście lat spacerowałam z pieskiem rasy husky syberian , którego nazwałam Zoran.
W najtrudniejszych chwilach życia , ta kochana psina dodawała mi otuchy i radości.
Ile razy wypłakałam się w kochane futerko, ile razy śmiałam się przez łzy , gdy kochany przyjaciel starał się mnie pocieszyć  zabawnym zachowaniem, tak jak potrafił najlepiej.
Ile słonych łez  Zoran  zlizał z moich policzków, nie potrafię określić.
W 2013 roku 24 lutego , odszedł  ode mnie na zawsze. Pozostawił po sobie miłe wspomnienia.
Najbliżsi widząc mój smutek , postanowili na imieniny w marcu, kupić mi futrzaka.
Myślałam, że już nigdy nie pokocham i nie przywiąże się do innego pieska.
Myliłam się bardzo. Teraz mam pieska rasy golden  retriever . Nazwałam go Tao. Jest przekochanym czworonogiem, kocha spacerować , uwielbia jeść i tulić się.
Potrafi wywołać uśmiech na najsmutniejszej twarzy.
Myślę , że pieski powinny być zapisywane na receptę osobom, które są smutne , samotne i nie widzą sensu życia.
 Osobom, które nie maja nawyku codziennego wychodzenia z domu na  leczniczy spacer, czy szybki marsz.

Po dwóch tygodniach systematycznego chodzenia, sami  ocenicie dobroczynne skutki wędrówek w swojej psychice i ciele fizycznym.

Spacer działa relaksująco i uspakajająco. Podczas  wędrówki  układam w głowie myśli,  albo przeciwnie, zapominam o całym otaczającym mnie świecie.
W czasie spaceru, fale mózgowe przestawiają się na umiarkowany, charakterystyczny dla odpoczynku rytm, co pozwala uporać się z nadmiernym pobudzeniem.
Wędrówki  dotleniają organizm , dzięki czemu lepiej zasypiasz, zachowujesz kondycję ciała i  umysłu.
Spacery wzmacniają kości, mięśnie i stawy.
Muszę zaznaczyć, a wiem to ze swojego doświadczenia, że chorzy na nerwicę boją się o swój stan zdrowia. Więc przeczytajcie uważnie , trzy poniższe zdania.
Systematyczne spacery i szybkie marsze, obniżają w dużym stopniu ryzyko zachorowania na choroby serca.
Obniżają poziom złego cholesterolu,  zapobiegają nadciśnieniu, obniżają 60% prawdopodobieństwa wystąpienia cukrzycy drugiego stopnia.
A co najważniejsze poprawiają samopoczucie.
Nie dość, że spacer, czy marsz pośród natury jest samą przyjemnością,  to jeszcze korzystnie wpływa na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne.
Zachęcam do codziennych  spacerów, ponieważ o ich dobrodziejstwie przekonałam się osobiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz