Zadaj sobie pytanie, pomyśl i odpowiedz szczerze.
Czy ja kocham siebie?.
Jeżeli tak, to jesteś szczęśliwa bo znalazłaś się w 1%, może
2% ludzi spośród setki.
Jeżeli nie, to witaj w gronie 99% bądź 98% osób , które
siebie nie kochają.
Patrzysz w lustro i wypowiadasz z przekonaniem słowa KOCHAM
SIEBIE.
Przywitała cię totalna cisza, zero odzewu. Nadal dobitnie
mówisz stwierdzenie, wpatrując się w swoje odbicie w zwierciadle.
Powoli docierają do ciebie wypowiadane słowa, czujesz uścisk
w żołądku, na twarzy pojawia się grymas.
Teraz odpowiedź sama ciśnie się na usta: Boże , co ja mówię, kocham siebie!!! Ja siebie nienawidzę, bo mam lęki. Jestem
ofiarą losu, jestem gorsza od innych. Nie radzę sobie z obowiązkami dnia
codziennego. Boże, co ja mogę w sobie kochać bezsens życia, koszmary senne,
cierpienie, przejmujący żal i poczucie
niesprawiedliwości.
Dusza zaczęła krzyczeć do słów kocham siebie , nie, nie!! Ciało ją w tym
umacniało.
Popatrzyłam w lustro: zdeformowane obrazy, drgające w swoich nierównych kształtach, zamazały moją
twarz. Ciało sztywniało, oddech stawał się płytki, zimny pot pokrywał skórę.
To była moja pierwsza reakcja dawno, dawno temu podczas choroby.
Pamiętam jak po spotkaniu z lustrem, usiadłam skulona na podłodze , a do głowy dobijały się obawy ,
strach i przerażenie, oraz pytania bez odpowiedzi.
Jak ja sobie z tym poradzę?
Jak mam siebie pokochać ?
Czy ja kiedykolwiek pokonam lęk?
Czy ja mam w sobie tyle siły ?
Boże, od czego mam zacząć pracę nad sobą?
Pamiętam dzień , w którym wybrałam się na spacer.
Mieszkam w terenie górzystym więc trasa jaką pokonuje, w jedną stronę prowadzi pod górę , a w powrotną z góry.
Mieszkam w terenie górzystym więc trasa jaką pokonuje, w jedną stronę prowadzi pod górę , a w powrotną z góry.
Stanęłam u podnóża dość wysokiego wzniesienia, ogarnęłam
wzrokiem trasę i chciałam zrezygnować z dalszej wędrówki. Ogarnął mnie brak
siły i rezygnacja, gdy pomyślałam o
wspięciu się na górę.
Postawiłam pierwsze kroki, nagle olśniło mnie, abym skupiała
się tylko na nich i nie patrzyła przed siebie do góry.
Szłam z pochyloną głową,
obserwowałam czubki butów , wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody i stukot kroków , które
rytmicznie dotykały ziemi.
Nagle spostrzegłam, że dotarłam na wierzchołek góry.
Byłam rześka , wypoczęta, sił mi przybyło , a co najważniejsze, byłam zadowolona
wewnętrznie.
Stanęłam i oparłam się o drzewo.
Dostałam odpowiedź, jak pracować ze sobą , aby pokonać
nerwicę.
Skupiać się tylko na dniu dzisiejszym i pracować ze sobą
tak, jak najlepiej potrafię.
Codzienna praca , skupienie się nad danym zajęciem ,
wykonywanym tu i teraz, buduje twoją przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz