Swobodnie czułam się na łonie natury, pośród pól, łąk, zagajników i lasów. Tam nie
obserwowała mnie żadna para oczu, nie
wliczając zwierzątek leśnych.
Pewnie spytacie dlaczego akurat tutaj? Śpieszę z
uzasadnieniem odpowiedzi.
Ponieważ tutaj przez dość długi okres czasu, udało mi się
przekonać swoją podświadomość, że nic złego mi się nie przydarzy.
Podczas silnych ataków lęków, nie mogłam sobie znaleźć
miejsca. Tak cierpiałam, że instynktownie szukałam miejsca, w którym chociaż trochę wyciszę
niemiłe emocje. Krajobrazy z okien mojego domu, od zawsze przyciągały moją uwagę, dlatego tam
szukałam i znalazłam schronie. Leśne
polany były moim azylem.
Nie raz dosłownie , w pół zgięta z bólami, wychodziłam z
domu. Opierałam się o drzewo i płakałam z niemocy i beznadziejności.
Klęczałam i modliłam
się do Sił Wyższych, prosząc o pomoc. Teraz nie pojmuję tego, że moje życie
podczas choroby było wielkim cierpieniem i koszmarem, a ja wciąż bałam się
śmierci.
Podczas skupiania się
na modlitwie, do mojego wnętrza dobijała się siła, która podpowiadała,, Niech tutaj dzieje się co
chce. Niech dopadną mnie lęki, już się
ich nie boję. Ja nie mam siły z wami walczyć. Już dłużej tego cierpienia nie
wytrzymam.”
Właśnie w tej głuszy się poddawałam, dlatego tutaj czułam się dobrze. Byłam pewna siebie, nieustraszona,
zadowolona, byłam zupełnie inną osobą.
Wśród ludzi, gdy dopadał mnie lęk, byłam przerażona, ta niecierpliwość, ten
niepokój nie pozwalały mi funkcjonować w
życiu codziennym.
Wśród skupiska ludzi, nigdy do końca się nie poddałam,
zawsze w mniejszym , czy większym
stopniu kontrolowałam swoje emocje i
reakcje. W leśnej głuszy całkowicie
przekonałam swoje wewnętrzne dziecko, o tym że jest bezpieczne. Wśród ludzi,
nauczyłam swoje , wciąż niepewne dziecko , radzić sobie z emocjami i lękami. Nigdy po tylu latach pracy nad sobą, to wewnętrzne
dziecko nie było tak swobodne przy ludziach, jak tam w leśnym zakątku. Tam
nie było poddawane ocenom, krytyce, nie musiało
starać się aby je ktoś polubił, nie bało się, że zostanie odrzucone czy
skrzywdzone.
Solidną podstawą do walki z lękiem, była praca nad sobą, z dala od ludzi. Zapewne spytacie na czym
polegała moja walka z lękiem? Gdy panicznie bałam się, że upadnę szłam na
polanę. Kucałam koło drzewa i parę razy
upadałam z tej pozycji na ziemię. Wtedy na leżąco zadawałam sobie pytanie,, Co
ci się takiego stało?” Zadawałam sobie następne pytania. Czy widzisz na
ulicach leżących ludzi? Owszem możesz się potknąć, poślizgnąć czy upaść niefortunnie robiąc sobie krzywdę. Ale
pomyśl, czy warto zamykać się w domu z tego powodu?