środa, 11 stycznia 2017

Co ma być to będzie.









W początkowej fazie pracy nad sobą reagowałaś  na lęk paniką, a co więcej, bałaś się kolejnego napadu lęku.  Z czasem  pozytywne afirmacje ,, Kocham ciebie. Wspaniale radzisz sobie w życiu. Jesteś chroniona”, budowały podwaliny więzi dziecka z kochanym, mądrym i wyrozumiałym  rodzicem. To wewnętrzne dziecko było otoczone miłością i wiarą we własne siły. Napady lękowe wyciszały się , a twoje reakcje emocjonalne na lęk stawały się coraz łagodniejsze. Już nie podburzałaś lęku negatywnymi myślami, lecz osłabiałaś go mówiąc do podświadomości, aby cię przestała bronić. Im więcej miałaś miłości do siebie, tym większe miałaś zaufanie do życia. Im większe zaufanie do życia, tym mniejszy lęk przed śmiercią.
  Postaram się uświadomić ci podając przykłady z życia.
 Człowiek kochający i kochany, optymistyczny, zadowolony , mający pasje nie boi się śmierci. Jego myśli krążą wokół życia, nie skupia się na sobie i nie prognozuje choroby. Ciekawi go otaczający świat. Umysł przepełniony jest marzeniami o poznawaniu nowych miejsc i ludzi.
 Natomiast pesymista jest skupiony na niedoskonałościach świata. Brak miłości w jego życiu sprawia, że zamyka się w szczelnej skorupie, stając się zgorzkniałym. Jest niezadowolony, uśmiech rzadko gości na jego twarzy. Rozsiewa wokół siebie pesymizm, smutek i czarnowidztwo. Jest  mało zainteresowany otaczającym go światem, ponieważ nic wokół nie potrafi przyciągnąć optymistycznego. Skupia się na swoich objawach fizycznych, panicznie bojąc się choroby. Jest często zgnuśniały i toksyczny dla środowiska. 
   Następnym zaawansowanym etapem pracy nad sobą jest reagowanie na lęk słowami,, Niech się dzieje co chce. Nie zapobiegnę chorobie, ani śmierci. Co ma być to będzie”.    Gdy tak postępujesz, coraz częściej masz okazję obserwować siebie podczas lęku. Dawniej utożsamiałaś się z myślą, dlatego nie panowałaś nad reakcjami fizycznymi ciała.  Gdy tak  będziesz witała lęk, z czasem przekonasz świadomość i podświadomość o słuszności swojego postępowania.


10 komentarzy:

  1. Witam, ciekawy blog. Bardzo dobrze, że dzielisz się swoimi przeżyciami i przemyśleniami, mogą naprawdę okazać się pomocne dla wielu osób cierpiących na tę przypadłość. Ja od pewnego czasu również próbuję opisywać moją historię z nerwicą, zapraszam. http://jakpokonacnerwice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, okolo poltora roku temu siedzac w szkole na lekcji poczulam ze jest mi troche gorzej i ze moge zaslbnac, poszlam do pielegniarki, wedlug niej wszystko bylo w porzadku, jednak poszlam do domu, od tamtej pory nie opuszcza mnie mysl ze w kazdej chwili moge zemdlec, o innych zjawiskach raczej nie mysle, zemdlalam w zyciu dwa razy i wiem ze nie jest to az tak bardzo straszne jednak nie potrafie sobie tego przetlumaczyc i wyrzucic z glowy, denerwuje sie tym ze tak sie dzieje. Czy to moze byc nerwica?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to mogą być początki tej okropnej choroby( zaburzeń lękowych). Warto już teraz pracować nad sobą, aby odpuścić kontrolę i zaufać życiu. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. witam, od kilku lat zmagam sie z przypadloscia, że moge zaraz zemdlec, jestem slaba, boje sie wyjsc sama z domu, do sklepu, gdziekolwiek.. nawet boje sie zostać sama w domu, biore leki, ale nie pomagaja.. niech mi ktos pomoze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Myślę, że czytanie bloga to pomoc chorym na zaburzenia lękowe. Dzielę się w nim sposobami pokonania lęków na podstawie własnych wieloletnich doświadczeń. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Długo się zbierałam,żeby to napisać. Mam nerwice lękowa!-tak mam ją. To juz trzy tygodnie jak czuje się truposzem- wiem, trwa to latami, a ja juz mam tego dość, bo to nie ja, tylko jakiś oszołom wkradł mi sie do mojego umysłu i zaczyna się panoszyć, rządzić moim ciałem i robic pustkę w głowie. Do dzisiaj chodziłam bez przerwy po lekarzach, po SOR-ach, fakt nie bylam u psychologa ani psychiatry bo nie docierało do mnie, ze tak nagle z dnia na dzień mogę"zwariować"- przepraszam za określenie, ale to bardziej żartem niż serio. Jestem młodą osobą- niedługo kończę 27 lat, mam wspaniałego synka 3 latka, który jest całym moim światem, mam wspaniała rodzinę (rodziców, brata)- na których w każdej sytuacji mogę liczyć. Zawsze bylam osoba pogodna, zwariowaną, pelna zycia energii(u lekarza ostatni raz bylam jak bylam w ciąży z synkiem;))- rzadko chorowałam. Ogółem rzecz biorąc ja to życie- tak było do pewnego felernego dnia. Poprostu wstalam rano i czułam się jakoś nieswojo...rozwolnienie, niepokój- dziwne uczucie. Kawa,papieros(nieodłączne elementy mojej osoby), nagle mi nie smakują. Jem obiad, dziwne uczucie, kołatanie serca, duszność, drętwienie reki i nogi, nie moge sie uspokoić. Synka zostawiam pod opieka swojej Mamy, wybiegam z domu- ledwo dojeżdżam na pogotowie. Od razu zrobili ze mnie wariata. Podpieli pod ekg, puls 152, staje sie coraz to szybszy- dochodzi do częstoskurczu. Czuje ze każdy oddech, stwarza mi ból. Podchodzi pielegniarka daje hydroxyzyne i po 5-10 minutach przechodzi. Każą mi wyjść i czekać czy bedzie ok. To wychodzę i nie wracam. Wchodzę do domu i znowu to samo... Tragedia. Po hydroksyzynie czułam się fatalnie( z reszta po każdym leku na uspokojenie jaki mi dawali czy przepisywali, cala drżałam- czy to normalne?)- relanium, hydtoksyzyna, loxoton, atatax(tak wiem to hydroxyzyna). Od tamtej pory zrobiłam wiecej badan niz w ciąży, wszystko w normie, ekg, echo, rtg klatki piersiowej, usg tarczycy(tutaj tylko jakies guzki)- tsh, t4 atpo i cos tam jeszcze idealne! A ja nadal jak struta, biorę propranolol, troche mi pomógł - wyciszyć serducho. Dzisiaj jak wydalam na lekarzy prawie 500zl, doszlam do wniosku że to koniec sponsorongu!;)- co ma być to będzie. Wole w to miejsce kupić cos sobie lub Dziecku. Takze tak wygląda moj poczatek z nerwicą;)- jestem zawziętym czlowiekiem i nie dam jej się pokonać, wyleci ona szybciej niz przyleciała;)- czytam sobie Pani blog bo to taka moja mala psychoterapia;)- jakby cos Pani wiedziała o moim przypadku, czy gdzies się udać czy dać sobie spokoj(chodzi tu głównie psycholog/psychiatra) to byłabym wdzięczna za odpowiedź:). Ja od siebie życzę duuuuzo wytrwałości! Zdrowie mamy a to najważniejsze;-) Kornelia

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Kornelko, to typowe objawy zaburzeń lękowych. Spotkałam na swojej drodze bardzo dużo ludzi z lękami. Na początku choroby każdy kierował swoje kroki do lekarza, robił badania, które potwierdzały zdrowie danej osoby. Dopiero po jakimś czasie ( po uświadomieniu sobie, że to nerwica lękowa) kierowali dalsze kroki do dobrego psychologa. Każdy z zaburzeniami lękowymi podczas paniki boi się, że jest chory fizycznie. To przykrywka, to nieprawdziwy lęki. Przyczynę należy szukać w dalekiej przeszłości. Myślę, że zamiast leków lepiej szukać ziół, które je zastąpią. Pamiętam jak koleżanka na depresję brała dziurawiec, a inna znajoma prozak. Efekty poprawy nastroju były podobne, z tym że dziurawiec nie miał efektów ubocznych na organizm. Myślę, że mój blog pomoże zrozumieć na czym ta choroba polega i jak nauczyć się z nią żyć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za to,że Pani pisze;)

    OdpowiedzUsuń