wtorek, 7 października 2014

Metoda Ewelin Monahan.







Każdy z nas myśli inaczej.

Jeden wierzy w siebie, drugi potrzebuje akceptacji innych, trzeci poszukuje wciąż nowych metod, które zadomowią się w  podświadomości i uzdrowią jego życie, a inny  z kolei będzie użalał się nad sobą, narzekał i krytykował nieustannie innych.

Łatwiej byłoby uwierzyć w daną metodę, gdyby każdy, kto ją stosuje dzielił się z innymi swoimi doświadczeniami.

Z praktyki wiem, że często dana osoba z zapałem zaczyna stosować metodę, ale brak cierpliwości i wiary w to, że można osiągnąć zamierzony cel, przerywa  jej praktykowanie.

Mało tego, zaczyna dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi, krytykuje, wyśmiewa i podważa dobroczynne działanie danej metody, której tak naprawdę nie poznał.

Tym sposobem odstrasza  innych  do jej stosowania.

W naszej podświadomości nadal tkwi mocno zakorzenione przekonanie,, Istnieje tylko to co zobaczysz i dotkniesz. Wszystko musi być udowodnione naukowo”.

Ze swojego doświadczenia wiem, że istnieją zjawiska i rzeczy, które trudno ogarnąć umysłem.

Większość  z nas  idzie utartym, wydeptanym i oznakowanym przez poprzedników szlakiem.

Jedni są zadowoleni ze swojego życia, inni umieją dostosować się do tego co ich spotyka twierdząc , że jest dobrze tak jak jest, inni narzekaj i głośno manifestują swoje niezadowolenie, ale nic nie zmieniają, bo nie jest im jeszcze tak źle.

Inni zawracają z wydeptanego przez ludzkość szlaku i idą w zupełnie innym kierunku.

Utarty szlak ich przytłaczał, nie potrafili się w nim odnaleźć, szukali czegoś więcej.

Może spotkało ich coś takiego, co wychodzi poza ramy konwencjonalnego leczenia?

Może w dalekiej przeszłości zostali odrzuceni przez bliskich i skrzywdzeni, dlatego teraz nie potrafią zaufać innym?

Opiszę wam o metodzie, którą stosowałam bardzo dawno temu.

Po traumatycznym przeżyciu, zapomniałam o niej i dlatego przestałam ją praktykować.

Dopiero niedawno powróciłam do jej stosowania.

W osiemdziesiątych latach, przyjechała do mnie kuzynka z Krakowa.

Przywiozła mi skserowaną na kartkach  papieru kopię metody Ewelin Monahan .

Gdy dawała mi do ręki pomięte kartki, powiedziała,, Kaziu, w szpitalu ludzie przekazują sobie tą leczniczą metodę. Muszę ci powiedzieć, że działa. Pewna kobieta, tak bardzo uwierzyła w tę metodę, bo była to jej ostatnia deska ratunkowa. Wypisano ją ze szpitala, ponieważ nie dawano jej nadziei na wyleczenie. Minęło już chyba ze trzy lata, a ja wciąż widuję tę kobietę ,na niedzielnych spacerach w parku. Spróbuj, może ci pomoże”

Kuzynka podała jeszcze kilka przykładów, w których owa metoda zadziałała dobroczynnie.

Słowa kuzynki  przekonały mnie.

W owym czasie pracowałam w szkole jako nauczycielka. Miałam problem z oddychaniem .

Jakaś niewidzialna obręcz zaciskała się na mojej szyi, odcinając swobodny przepływ powietrza.

Ten uciążliwy objaw, zakłócał mi wykonywanie codziennych obowiązków.

Budziłam się rano pełna obaw i niepokoju, ponieważ zaczynałam się bać, że ten notoryczny brak powietrza w końcu mnie udusi.

(To były pierwsze oznaki nerwicy i zaburzeń lękowych). Z uwagą i zainteresowaniem kilka razy przeczytałam zapisane drobnym drukiem kartki.( Wy możecie przeczytać o tej metodzie w internecie).

Moim pragnieniem było to, abym mogła swobodnie oddychać.

(Wtedy jeszcze nie znałam przyczyny mojej dolegliwości. Nie miałam takiego zasobu wiedzy, na temat zaburzeń lękowych. Teraz wiem, że zatrzymane słowa i emocje, były powodem duszności.)

Zaczęłam praktykować ową metodę, trzy razy dziennie.

Muszę podkreślić, że byłam systematyczna , cierpliwa i mocno wierzyłam w  jej skuteczność.

Po przebudzeniu, w południe i wieczorem przed spaniem, 6 minut poświęcałam na uzdrowienie.

Leżałam wygodnie na łóżku. Przez nos wciągałam powietrze, które przepływało od koniuszków palców nóg, aż do czubka głowy. Następnie wypuszczałam powietrze przez lekko uchylone usta, od czubka głowy, aż po końce palców u nóg.

Tym sposobem maksymalnie wyciszałam swój organizm i relaksowałam się.

Metodę dopasowałam do swoich potrzeb, dlatego nie wykonywałam dokładnie jej tak, jak napisała to autorka.

Najczęściej ćwiczenia oddechowe powtarzałam pięć razy.

Następnie wyobrażałam sobie z zamkniętymi oczami, około minuty układ oddechowy.

Aby odtworzyć w wyobraźni owy układ, korzystałam z obrazków, które przedstawiały anatomię człowieka w encyklopedii  zdrowia.

Później zaczęłam w myśli powtarzać  trzykrotnie uzdrawiającą mantrę,, Mocą nadświadomości, w imię wyższego ja, żądam aby mój układ oddechowy pracował spokojnie i wydajnie. Żądam aby pracował w doskonałej harmonii ze sobą samym i z innymi organami mojego ciała.”

Następnie przeszłam do  pięciokrotnego głębokiego oddychania.

Metodę stosowałam około trzech tygodni.

Pozbyłam się uciążliwej dolegliwości.

Dzięki temu doświadczeniu, uwierzyłam w dobroczynną moc metody.

Zaczęłam ją regularnie praktykować.

Opiszę jeszcze jeden spośród wielu przykładów, które  utwierdziły mnie w przekonaniu, że człowiek może wiele dobrego dokonać dla siebie samego.

W dużym mieście oddalonego, kilkanaście kilometrów od mojej mieściny, ogłoszono konkurs plastyczny.

Bardzo chciałam wziąć w nim udział.

Doskonale zdawałam sobie sprawę z  mojego antytalentu malarskiego.

Zamiast ćwiczyć umiejętności malarskie, miesiąc przed konkursem, zaczęłam praktykować  ową metodę.

Wyobrażałam sobie, że  oceniający moją pracę  plastycy są nim zachwyceni.

Namalowałam obraz,  podpisałam się nieśmiało, małymi literkami i oddałam  swoje dzieło  do wyznaczonej placówki.

Napisane poniżej zdanie, zapewne przywoła w waszej pamięci bajkę o kopciuszku, czy o brzydkim kaczątku.

Zajęłam pierwsze miejsce w konkursie.

Piszę prawdę, ponieważ moje córki są tego świadkami.

Jestem odpowiedzialnym rodzicem, moje córki od czasu do czasu śledzą moje posty, więc niezręcznie bym się czuła, kłamiąc was.

Sami spróbujcie i podzielcie się swoimi doświadczeniami na moim blogu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz