piątek, 27 grudnia 2013

Nie mów o chorobie część I.

Lęk królował w mojej głowie. Poddałam mu się całkowicie. Był irracjonalny, lecz mój umysł odbierał go, jako prawdziwe zagrożenie życia. Zachowywałam się jak przestraszona, biedna mysz, która siedzi w norce i cały czas się trzęsie, aby jej tam nie dopadła śmierć.
Ego było tak rozszalałe, tak nieprzyjazne, że doprowadzało mnie do destruktywnego zachowania.
Nie miałam nad nim władzy. Żyłam przeszłością i przyszłością, zabrakło miejsca na teraźniejszość.
Nie było mowy o dostosowaniu się do codzienności. Już nie potrafiłam być normalnym człowiekiem.
Domownicy codziennie słyszeli o moich fizycznych objawach: że jest mi słabo, że kręci mi się w głowie, że zaraz się uduszę, że dostanę zawału serca, że mnie sparaliżuje, że ich nie widzę bo wzrok się rozmazuje, że zaraz umrę itd.
Moje zachowanie na każdym kroku, zdradzało jakimi myślami jest przepełniona głowa.
Byłam uciążliwa i monotematyczna. Trudno było wytrzymać w moim towarzystwie.
Domownicy, gdy tylko nadarzała się okazja, omijali mnie i unikali.
Wtedy cierpiałam podwójnie, bo czułam się odrzucona i niekochana.
Taka sytuacja trwała dniami, tygodniami i miesiącami. Zatruwałam sobie i innym życie.
Wszystko kręciło się wokół mojej nerwicy lękowej. Sytuacje i wydarzenia odbierałam w kolorze czarnym, nie było miejsca na odcienie szarości, już nie wspomnę o bieli.
Ten niepokój, ta niecierpliwość oraz częste wpadanie w panikę, rozsiewało napięcie wokół otaczających mnie osób. Wyryty na twarzy smutek i przerażenie w oczach, mówiło samo za siebie.
Byłam przekonana o tym, że jak będę opowiadała o swoich objawach nerwicowych, to emocje i żal wypłyną na zewnątrz. Bardzo się myliłam. Zasada działała akurat odwrotnie.
Im więcej opowiadałam o swoim cierpieniu, tym więcej tego cierpienia było.
Byłam tak uzależniona od użalania, jak alkoholik od alkoholu.
Pewnego dnia nareszcie dotarło do mnie, że domownikom jest trudno ze mną wytrzymać.
Mąż patrzył na mnie z politowaniem, a córki ze złością, że jestem taka a nie inna.
Zaczęłam się coraz bardziej obwiniać i nienawidzić.
Byłam  w tak opłakanym stanie psychicznym, w takim chaosie myśli, że nie wiedziałam od czego zacząć pracę ze sobą, aby pokonać nerwice.
Postanowiłam, że nie będę mówiła na głos o swoich objawach nerwicowych.
Muszę wytrzymać w swoim postanowieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz