czwartek, 13 marca 2014

Głową muru nie przebijesz.






Wstałam rano z łóżka. Na dzień dobry przywitały mnie zawroty głowy.
Byłam tak przerażona, że usiadłam z powrotem i zaczęłam płakać z bezsilności. 
 Boże, wraca mi nerwica lękowa. Już przez dłuższy czas czułam się dobrze.
 Znowu muszę żyć  w koszmarze lęków. Odruchowo spojrzałam w okno, słońce zaczynało się przebijać przez chmury, świetliste promienie dobijały się do szyby. Zapraszały mnie na spacer z pieskiem. Pogrążyłam się w smutku na dobre. Zaczęłam ze sobą rozmawiać,, Boję się wyjść z domu. Co zrobię , jak w lesie będzie mi się, tak zawracało w głowie, że nie zdołam wrócić do domu.”
Wpadłam w panikę. Bałam się wstać z łóżka. Co ja mam zrobić.  Przez głowę przelatywała burza myśli. Muszę się ubrać i wziąć w garść. Zamiast się uspakajać, ja podburzałam myśli, dodatkowymi obawami. Więc nic dziwnego, że przerażona siedziałam przez dwie godziny na łóżku , bojąc się ruszyć z miejsca. Nareszcie wstałam.
Trzymałam się ściany  wychodząc z sypialni.  Boże, co ja zrobię jak nic nie zrobię. Ja muszę się nauczyć z tym żyć.
Powtarzałam jak mantrę słowa,, Głową muru nie przebijesz. Naucz się  z tym żyć. Głową muru nie przebijesz. Głową…….”
Nagle zauważyłam, że przerażenie i lęk, zaczęły mnie powoli opuszczać.
Przypomniałam sobie sceny ze świata zwierząt. Gdy spotkają się dwa psy, które są do siebie nastawione nieprzyjaźnie, zaczynają na siebie warczeć, gryźć się nawzajem. Właściciele psów, odciągają je od siebie, aby przerwać zażartą walkę.
Innym razem, gdy spotkają się dwa pieski jeden z nich zaczyna warczeć, a drugi poddaje się. Kładzie się na plecach.  Silniejszy osobnik obwąchuje go i odchodzi.
Tym sposobem unikają walki i niemiłych wydarzeń.
Wyszłam na spacer.
Tutaj zawsze czułam się dobrze, ponieważ przekonałam podświadomość przez dłuższy okres czasu, że na łonie natury, z daleka od ludzi czuję się bezpiecznie.
Moje wewnętrzne dziecko było  w zgodzie ze mną.
Zaczęłam rozmyślać  o dzisiejszym porannym przerażeniu i lęku.
Postanowiłam zapisywać wydarzenia z dnia codziennego, które wywołują u mnie  niemiłe objawy fizyczne i lęki.
Chciałam dojść po nitce do kłębka.
O tym napiszę w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz