środa, 8 stycznia 2014

Ośmieszanie lęków część II.


 

Opiszę krótkie historyjki, opowiadane przez chorych na nerwicę lękową. Chory na nerwicę, odbiera to jako tragedię, a obserwujący go zdrowy osobnik, jako komedie. Pamiętaj, to twoje ego jest reżyserem.                                                                                                                                                                                                   

Ewa.       Poszłam wcześniej do pracy, ponieważ w ten dzień miałam dyżur na przerwie. Dzieci ganiały, bawiły się, a ja stałam i obserwowałam je. Podeszła do mnie koleżanka i zaczęła opowiadać o swojej  teściowej, która wczoraj miała zawał serca. Dokładnie opisywała objawy owej choroby. ,,Teściowa zbladła, ciężko jej się oddychało, zaczęło ją piec w klatce piersiowej, tak jakby ktoś jej przykładał gorący metal do ciała itd.”Koleżanka nadal opowiadała, lecz ja jej już nie słyszałam. Ogarnął mnie lęk i panika. Nagle  tak zaczęło mnie piec w klatce piersiowej, że nie mogłam złapać powietrza. Pobiegłam do klasy, wzięłam torebkę i oznajmiłam koleżance, że idę do lekarza. Szybkim krokiem podążałam  do pobliskiej przychodni. Boże, jaką  mękę przeżywałam idąc do ośrodka, byłam pewna , że mam zawał . Serce tak tłukło się w klatce piersiowej, myślałam , że wyskoczy na zewnątrz. Zrobiono mi EKG. Usłyszałam słowa lekarki,, Niech się pani uspokoi,  te objawy  są nerwicowe, zapiszę leki na ukojenie nerwów” Zadowolona wracałam z ośrodka do szkoły. Słowa lekarki uzdrowiły mnie.                                                               

Olek.         Wybrałem się z żoną do miejscowego ośrodka kultury, na koncert znanego zespołu .Bałem się tłumu i zgiełku. Nie miałem chęci iść, ale żona tak nalegała, że w końcu dałem się namówić. Usiedliśmy w środku rzędu, to miejsce już budziło moje obawy, ponieważ  stąd  było  daleko do wyjściowych drzwi. Nagle rozmazał mi się obraz i zrobiło się słabo. Tak się nakręciłem, że poderwałem się ze stołka , jak wystrzelony z procy. Zacząłem przeciskać się pomiędzy rzędami. Wpadłem w panikę , jak zobaczyłem  otyłego jegomościa, który zatarasował mi drogę wyjścia. Zacząłem  donośnym głosem oznajmiać ludziom, że  zaraz upadnę bo jest mi słabo.  Nagle do moich uszu, dobiegł   głoś gościa z pobliskiego rzędu „ Chłopie, ty masz za dużo siły w sobie, wyluzuj” Tak mi było głupio, że  zrobiłem z siebie błazna. Czekałem cierpliwie na żonę w korytarzu, już nie wchodziłem na sale.                                                                                                                  
                                                                              

Kaja.            Wystraszyłam się, że dopada mnie paraliż ciała. Zaczęłam energicznie szczypać policzki palcami. Byłam tak wystraszona i przerażona, że nie zwróciłam uwagi na ludzi stojących na przystanku. W pewnym momencie podeszła do mnie kobieta i zapytała,, Wszystko w porządku? ‘’ Poklepała mnie po ramieniu i odeszła. Powiedziałam, że robię masaż twarzy, bo w domu nie mam za bardzo czasu.                                                                                                                                                                                           

Po usłyszeniu owej historii,  śmialiśmy się tak, że łzy popłynęły po policzkach.                                                                         

Danuta.      Ja znowu  robię takie parodie, że aż samej mi głupio. Nie potrafię sobie tego przetłumaczyć. Za każdym razem, gdy dopada mnie lęk, traktuję go poważnie. Mieszkam z babcią na kawalerce, więc trudno jest mi  ukrywać objawy nerwicowe przed jej oczami. Gdy zawróci mi się w głowie, czy zrobi się nagle słabo lub zakłuje serce, zaraz wpadam w panikę i kładę się na kanapie. Boję się tego, że jak będę z tymi objawami  chodziła po mieszkaniu, to upadnę , zemdleję lub umrę. Wtedy babcia podchodzi do mnie i mówi,, Dziecko, tak często myślisz, ze umierasz, a śmierć tylko raz przychodzi, a ty umierasz po kilka razy dziennie.”                                                                                                                           

Zaczęliśmy się śmiać i obmyślać  plan działania, jak zaskoczyć  babcie. Zamiast leżeć na kanapie, usiądź na stołku i  cierpliwie czekaj na postać z kosą.                                                                                                                                          

Ela.         Pojechałam samochodem na zakupy. Ubrałam  buty na wysokich obcasach, a zapasowe na płaskiej podeszwie, wrzuciłam do reklamówki. Biegałam po  bazarze, oglądałam i przymierzałam bluzki. Obok  znajdował  się duży super market.  Musiałam do niego wejść, ponieważ chciałam  zaopatrzyć się  w artykuły spożywcze  na dzisiejszy obiad i kolacje.  Odkąd sięgam pamięcią, zawsze bałam się przebywać  w zamkniętych pomieszczeniach, wśród tłumu ludzi. Tak się nakręcałam na negatywne myślenie, że ego wzięło nade mną górę. Zmieniłam obuwie na płaskie, ponieważ bałam się , że nie utrzymam równowagi. Weszłam pełna obaw do sklepu . Zgarbiona  zaczęłam tak,  posuwać  stopami po posadzce, bo bałam się ich oderwać  od podłoża. Trzymałam się kurczowo wózka, bo ogarnęła mnie taka nie moc, jakby ktoś nagle odessał mi całą energie. Robiłam zakupy jak automat, chciałam jak najszybciej opuścić owe,  nieprzyjazne dla mnie miejsce. Gdyby mnie ktoś obserwował, to by pomyślał, że gram w jakimś filmie.  Po bazarze biegałam  w wysokich obcasach jak fryga, a w sklepie zachowywałam się jak schorowana staruszka, która ledwo powłóczy nogami.                                         

Znowu  śmialiśmy się w głoś. Czas szybko biegł, nasze spotkanie nieuchronnie zbliżało się  ku końcowi.  Umówiliśmy się , że  za miesiąc znowu  będziemy opowiadać , w tym samym gronie o komediach i tragediach  w jednym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz