czwartek, 27 lutego 2014

Dwie terapie.



 .
Usilnie chciałam się pozbyć lęków i żyć swoim życiem, w którym panuje spokój , harmonia i zadowolenie.

Rozpaczliwie szukałam metody, która pomoże mi w pracy nad sobą pokonać  chorobę.

Każdy dla siebie jest joginem, więc wybiera spośród wielu teorii,  tą  która do niego najbardziej pasuje.

Metodą prób i błędów szukałam drogi,  która mnie poprowadzi w prawidłowym , przyjaznym dla mnie kierunku.

Praca  nad sobą wyglądała mniej więcej tak ; Szłam ślepymi uliczkami, kroczyłam pewnie autostradą, to  zaś szłam górskim szlakiem, który prowadził mnie na szczyt góry, grzęzłam w bagnie,  siedziałam skulona na przydrożnym kamieniu i ze smutkiem patrzyłam na rozstaje dróg.  Pławiłam się w promieniach słonecznych, stawiając stopy po ukwieconych łąkach  i topiłam się w jeziorze, przeprawiając się przez nie.

Każda z tych dróg wniosła coś cennego w moje życie.  Każda z tych dróg dawała wskazówki , mniej bądź bardziej przydatne w  ujarzmieniu lęków i innego widzenia świata.

Na terapiach psychologicznych, dowiedziałam się   o źródle pochodzenia moich lęków.

Moje myśli skupiły się na żalu, gniewie i złości do najbliższych.

Uświadomiłam sobie istotę cierpienia, które zadane w dzieciństwie, teraz zaowocowało  w pełnym słowa tego brzmieniu. Dlatego dusza  była zdeptana i rozdarta. Czułam się niekochana i odrzucona.

Takie podejście w dużym stopniu , utrudniło  mi przebaczenie  osobom, które zadały  mi ten ból.

To był minus tej terapii.

Terapia trwała zbyt krótko, aby pożegnać  uciążliwą chorobę.

Plusem terapii były  cenne  wskazówki,  jak przyjrzeć się swojemu lękowi z bliska i jak radzić sobie w trudnych sytuacjach.

Uczestniczyłam w terapii Berta Hellingera.

 Jest to metoda ustawień rodzinnych, która za ich pomocą  wydobywa na światło dzienne , co w rodzinie i rodzie , wikła nas  w losy innych członków rodu.

Pomaga zrozumieć  co  prowadzi do tych uwikłań

Ta metoda  nie toleruje osób wykluczonych z rodu, ponieważ los tej osoby zostanie przyjęty przez tych, którzy po niej przyjdą. Owa  osoba nieświadomie dźwiga swój los.  Dlatego trzeba oddać  cześć   osobom wykluczonym i przyjąć je do rodu.

Dzięki  tej metodzie,  całkowicie przebaczyłam bliskim .

 Moja praca nad sobą zaczęła nabierać rozmachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz