czwartek, 28 listopada 2013

Ola.

 Zadowolona biegałam do bawiących się dzieci w piaskownicy, która mieściła się przed oknami mojego bloku. Słyszałam ostrzegawczy głos matki: ,, Pamiętaj, gdy uchylę okno i cię zawołam, masz natychmiast przerwać zabawę i przyjść do domu" Byłam szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w zabawie wspólnie z rówieśnikami. Każde dziecko przynosiło ze sobą zabawki, którymi się wymienialiśmy. Tamtego dnia teren zabaw wybiegał poza teren piaskownicy. Usypywaliśmy drogę z kamieni, budowaliśmy z rozmachem wiadukt z patyków, który znajdował się w kilkunastometrowej odległości  od piaskownicy. Nagle, jak z podziemi, wyrosła przede mną postać matki. Już docierały do mnie znajome wyzwiska, na moich plecach wylądowały pięści. Wystraszona i skulona, biegłam co tchu po schodach do mieszkania. Za mną podążała czerwona ze złości matka. Wiedziałam, ze czekają mnie okropne chwile, gdy tylko zamkną się za mną drzwi. Zaczęła się awantura na całego. Matka wyzywała mnie od: krów i skurwysynów. Groziła, że mnie zabije. Okładała pięściami po plecach i głowie. Szarpała mnie za włosy i kopała po nogach. W końcu zamknęła mnie w łazience. Dochodziły do mnie odgłosy pukania do drzwi. To dzieci dopytywały się mojej matki czy wyjdę na podwórko. Jak ja im zazdrościłam, że bawią się w piaskownicy, a ja muszę siedzieć w ciemnej łazience. Już nigdy beztrosko nie bawiłam się z  dziećmi. Zawsze uważnie obserwowałam okna, w których mogła w każdej chwili pojawić się postać matki. Dzieci przestały tak chętnie się ze mną bawić, ponieważ nie brałam udziału w zabawach, które odbywały się poza wyznaczonym przez matkę terenem. Nie potrafiłam  skupić się na zabawie, bo moją uwagę zaprzątało obserwowanie okien. Przez długi okres czasu, panicznie bałam się zamkniętych pomieszczeń. Winda przypominała mi, ciemną ciasną łazienkę, w której często siedziałam zamknięta za kare. Wolałam przemieszczać pietra po schodach, o własnych siłach.. Pamiętam dzień egzaminów. Byłam  pełnoletnią osobą. Doktor napisał  pytania na tablicy. Zamknął drzwi na klucz, aby nikt z zewnątrz nie przeszkadzał nam w pisaniu. Tak bałam się przebywania w zamkniętym pomieszczeniu, że z nerwów wyłączył mi się obraz. Nie wiem czy po kilku, czy po kilkunastu sekundach odzyskałam wzrok. Wystraszona wyszłam z sali egzaminacyjnej.  Dopiero po wielu latach uzmysłowiłam sobie ,  dlaczego tak panicznie boję się zamknięcia.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Ewa.

Siedziałyśmy na materacach i opowiadałyśmy , o swoich przeżyciach z dzieciństwa. Ewa zaczęła mówić pierwsza ; Przez długi okres czasu,  dokuczał mi lęk przed połykaniem własnej śliny, płynów i pokarmów. Ujawnił się pewnego ranka. Wstałam z łóżka i jak zwykle, zaczęłam parzyć kawę. Przełknęłam łyk płynu. Nagle zachłysnęłam się. Nie mogłam przez parę sekund zaczerpnąć powietrza. Od tej pory , połykanie płynów czy kęsów pokarmu, sprawiało mi problem. Miałam uczucie , że w gardle umiejscawia się jakaś ruchoma kula. Ciągłe kontrolowanie połykania śliny, opętało  mój umysł. Przez długi okres , tak się męczyłam ze sobą, przeżywając okropne cierpienie, nie do opisania.  W ciągu dziewięćdziesięciu dni, schudłam osiem kilogramów. Za dnia, mimo usilnych prób, zdołałam wypić jedną szklankę płynów i zjeść banana lub kromkę chleba. Bałam się kaszleć, żeby zniwelować uczucie' " kuli w gardle", która zdawała się tam uporczywie tkwić. Panicznie bałam się, że nieprzemyślane, odruchowe przełknięcie czegokolwiek, spowoduje uduszenie się. Natomiast w nocy, gdy zrywałam się zaspana ze snu potrafiłam wypić dwie, a nawet trzy szklanki wody jednym haustem. W dzień , gdy świadomie chciałam coś wypić, obawa powracała. Przypuszczam, że lęk przed połykaniem, żeby się nie udusić, łączył się z przeżyciami z dzieciństwa. Matka myła mi głowę, dwa razy w tygodniu. Mogłam sama wykonać tą czynność, ale ona, nie pozwalała mi. Przed każdym myciem, bardzo się bałam. Piana z szamponu szczypała mnie w oczy. Kręciłam się niespokojnie, wtedy zdenerwowana matka, zanurzała mi głowę w misce z woda. Pamiętam, że panicznie się tego bałam, ponieważ utrudniało mi to oddychanie. Nie raz nabrałam przez nos wodę i się zachłysnęłam. Podczas pływania na basenie, do tej pory nie zanurzę głowy pod wodą. Gdy uświadomiłam sobie , po pewnym czasie , że lęk przed połykaniem, wiąże się z  przeżyciami z dzieciństwa, obawy związanie z połykaniem w dużym stopniu ustąpiły.

czwartek, 21 listopada 2013

Uświadomienie.

Uświadom sobie, skąd pochodzi twój lęk. To , że boisz się śmierci, że zachorujesz, że będziesz  musiał  leżeć w szpitalu,  że upadniesz, czy zemdlejesz. Te paniczne obawy i lęki, wypłynęły na powierzchnię, są przykrywką do tego prawdziwego lęku, który tkwi w tobie i wywołuje niemiłe emocje psychiczne. U jednych jest to bardziej zaostrzone, a u drugich przebiega w mniej drastyczny sposób. Pewnie, zależy to  od  częstotliwości i natężenia niekorzystnych dla ciebie sytuacji, w których dane ci było przebywanie.  Zapewne wpływ ma też  twoja osobowość i wrażliwość To wewnętrzne dziecko jest w tobie. Nie ważne ile masz lat. W dzieciństwie, prawdę o otaczającym cię świecie, budowałaś na podstawie poglądów, najbliższych otaczających  cię osób. Byłaś dzieckiem, przyjmowałaś wszystko bez filtra. Przychodzi taki moment w życiu, że już więcej nie wytrzymasz. Ten sznur, który utrzymywał twoje emocje, zaczyna się rozciągać, w niektórych miejscach przecierać, aż w końcu pęka. Już nie potrafisz powstrzymać na wodze, swoich  emocji. Destruktywne myśli ,rządzą umysłem. Twoje zachowanie jest określone przez fachowca, mianem nerwicy lękowej. Osoby dotknięte tą chorobą, zazdroszczą zdrowym psychicznie ludziom, normalnego startu w dorosłe życie. Zazdroszczą ,że byli kochani przez rodziców. A najbardziej zazdroszczą tego, że nie mają takich obciążeń psychicznych,  jak chory na nerwicę lękową. Nie wiedzą, co to znaczy irracjonalny lęk przed życiem, czy depresja. Zdrowy psychicznie człowiek nie zna tych uczuć. Oby nigdy ich nie poznał. Dlatego, obudziłam w sobie intuicję, która w znacznym stopniu pomaga , przechodzić przez życie z pełną wiarą,  we własne siły. Odróżnić, zło od dobra i nie gonić ślepo za tłumem. W następnych postach , opiszę ludzi , których poznałam na terapii w placówce psychologicznej.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Pomóż sobie sama.

Opiszę w paru zdaniach,  jak radziłam sobie z objawami fizycznymi, wywołanymi niemiłymi ,  emocjami psychicznymi. Wiedzę na temat medycyny naturalnej i metod leczenia dalekiego wschodu, poznałam na wykładach w studium. Akupresura jest bezpiecznym zabiegiem, który polega na uciskaniu określonych punktów znajdujących się na ciele ludzkim, leżących na kanałach energetycznych. Medycyna europejska twierdzi, że podczas uciskania owych punktów, uciskamy zakończenia nerwowe, tak zwane receptory. Wówczas impulsy biegną drogami nerwowymi od ośrodkowego układu nerwowego, docierają do kory mózgowej, a stamtąd do narządów ciała poprawiając ich czynność. Natomiast medycyna chińska uważa , że uciskanie aktywnych biologicznie punktów, otwiera kanały energetyczne, w których płynie energia Qi, przyśpieszając jej krążenie w merydianach. Dlatego ten prosty w wykonaniu zabieg, zapewnia dopływ energii Qi, przywracając prawidłową funkcję choremu narządowi.
Z nagłymi słabościami radziłam sobie, masując okrężnymi ruchami( zgodnie ze wskazówkami zegara) opuszką palca, punkt znajdujący się nieco niżej nosa. Podczas zawrotów głowy, masowałam receptor narządu równowagi na dłoni. Znajdował się on na grzbietowej stronie dłoni, pomiędzy połączeniami palców IV i V. Masowałam odcinek półtora centymetrowy w kierunku nadgarstka, energicznym posuwistym ruchem do ustąpienia objawów. Przy zaburzeniach wzrokowych, zabierałam się za masaż stóp, pobudzając odpowiednie punkty biologicznie aktywne. Zawsze zaczynałam od lewej stopy. Przy zgiętych palcach stopy, pokazywało się zagłębienie, które wyznaczało receptor nerki. Masowałam go minutę ruchem okrężnym.  Od nerki, ruchem posuwistym w  skosie do początku pięty, po  stronie wewnętrznej, masowałam przewód moczowy minutę. Na końcu  przewodu moczowego, znajdował się pęcherz.  Uciskałam go pulsacyjnie minutę. Po tym zabiegu , odblokowałam energię i mogłam spokojnie, przystąpić do masowania danego punktu. Ponieważ miałam zaburzenia widzenia, więc masowałam do ustąpienia objawów, receptor wzroku. Punkt znajduje się u nasady II i III palca stopy. Zaznaczę, że na lewej stopie, znajduje się receptor prawego oka, a na prawej lewego oka.
Podczas napadu roztrzęsienia i silnego niepokoju, siadałam w fotelu. Masowałam ruchem okrężnym (kierunek zgodny ze wskazówkami zegara) jamę brzuszną , około 5 czy 10  minut.
Kiedy kuło mnie serce, kładłam prawą dłoń pod lewą piersią a lewą dłoń nad lewą piersią. Ręce trzymałam tak do 2 minut, nigdy nie dłużej. Po zabiegu, strzepywałam ręce, nieparzystą liczbę razy. Zaznaczę, że polaryzacja ciała to: lewa strona ciała- , prawa strona+, dół ciała-, góra +. .
Biernie wysłuchiwałam wszelkich obelg i oskarżeń pod swoim adresem, nie umiałam bronić własnych racji, dlatego zatrzymywałam w sobie niewypowiedziane słowa, pełne żalu i gniewu. Takie postępowanie powodowało duszności, które są zmorą większości nerwicowców. W celu uwolnienia się od nich, krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam sylabę; ha; To ćwiczenie wykonywałam z dala od ludzkich uszu. Podczas wykrzykiwania robiłam rękami gest , jakbym strzepywała złą energię. Dzięki regularnemu wykonywaniu tych czynności, uczucie duszności minęło.

piątek, 15 listopada 2013

Intuicja.

Zawsze  na zadane pytanie wieczorem, rano po odpowiedź, biegałam na polankę. Tutaj w magicznym miejscu byłam pewna, że ego nie ma dostępu, przez te parę minut do mojego umysłu. Danie znaku trwało ułamek sekundy. Nie potrafię, swojego odczucia opisać słowami. Po prostu, wiedziałam całą sobą, tak czy nie. Każdy z nas, ma ten dar Boskości w sobie. Ja w niczym nie jestem lepsza od Was .. Opiszę kilka sytuacji, opartych na własnych doświadczeniach, w których intuicja ukazała iluzję , otaczającego nas świata. Na szpitalnym łóżku, leżała 86 letnia, schorowana staruszka. Obok, stały dwie córki chorej kobiety. Rozmawiały z personelem medycznym. Pielęgniarka mówiła, aby kobiety zawiadomiły swoją siostrę o chorobie matki. Radziła, aby córka staruszki przyjechała, z odległego kraju i pożegnała się z matką. Dwie siostry przytuliły się do siebie i zaczęły płakać. Wieczorem  przed snem ,zapytałam siebie, czy ta kobieta jest śmiertelnie chora. Rano na polance dostałam odpowiedź, że kobieta  wyjdzie z tej choroby.,  Pojechałam do szpitala  zawieźć koleżance, obiecaną wczoraj książkę. Na łóżku przy staruszce siedziały dwie córki, które poznałam poprzedniego dnia. Podeszłam przywitałam się i powiedziałam, że ich matka wyjdzie z tej choroby. Popatrzyły na mnie ze smutkiem w oczach i podziękowały za słowa otuchy. Co ja miałam wtedy zrobić, powiedzieć im , że to prawda. Tak ,, logicznie myśląc, kim ja byłam, kobietą z lasu, która zna odpowiedź. A koło mnie sztab lekarzy, pielęgniarek, maszyn  do badań i ten ogromny budynek. Przyznajcie się, komu byście uwierzyli. Znam odpowiedź. Już minęły dwa lata, a ja wciąż widzę starszą panią robiącą zakupy, w pobliskim sklepie. Następna sytuacja. Znajoma walczyła o stołek dyrektora w dużej placówki. O owe stanowisko, ubiegało się kilkanaście osób. Koleżanka, oceniła sytuację w kilku słowach cytuję,, Nie mam szans, ale spróbować mogę" Po zadaniu pytania i odwiedzinach  magicznej polanki, znałam odpowiedź. Wpadłam do znajomej na kawę, ze słowami na ustach,, Jestem pewna, ze wygrasz konkurs" Podziękowała z ironią w głosie,  za  pokrzepiające słowa. Nie myliłam się , wygrała. Już piąty rok pracuje na posadzie dyrektorskiej. Następna sytuacja. Sąsiadka wybierała się do pracy za granicę. Posadę w obcym kraju, miała jej załatwić bratowa. Przed wyjazdem do pracy, po konsultacji z polanką,  wpadłam na chwilę do sąsiadki, aby jej powiedzieć , że nie dostanie pracy. Kobieta odebrała informację jako złośliwość z mojej strony. I tym razem, intuicja nie zawiodła. Sąsiadka, pokłóciła się z brata żoną i wróciła za dwa tygodnie.  Opisałam , tylko kilka zdarzeń spośród wielu, w których mądrość wewnętrzna była niezawodna. Jeszcze, od czasu do czasu, ego próbowało podważyć mądrość płynącą z wnętrza. Sygnalizowało swoją obecność w głowie, myślą" To są zbiegi okoliczności".

środa, 13 listopada 2013

Tylko uwierz część 3.

Ta magiczna polanka, na której dostałam znak, była dla mnie azylem. Tutaj wyciszałam emocje, nabierałam sił do pracy, w pozbyciu się irracjonalnych lęków. Otworzył się przede mną  nieznany świat. Dreptałam po nim niepewnie. Lgnęłam do niego, ponieważ czułam się w nim dobrze. Codziennie odwiedzałam polankę. Prosiłam całą sobą , Stwórcę i swoich zmarłych bliskich, o poruszenie wewnętrznej mądrości. Mądrości, która zapewni wiarę we własne siły i w to, że tak jest tak, a nie jest nie. Jak zwykle, wystraszona przybiegłam na polankę. Nie spałam całą noc. Bolało mnie serce, duszności i drętwienie ciała dopełniało reszty. Ego  było w swoim żywiole, ponieważ reagowałam paniką na każdą, złowieszczą myśl. -- Dostaniesz zawału serca, a może cię sparaliżuje. Chyba to coś poważnego, ponieważ objawy się nasiliły. Obym, dzisiaj tylko nie umarła. Te okropne, pełne zgrozy myśli, podsycałam obawami. Już od rana ,nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Gdy moja ręka spoczywała na klamce, do uszu dobiegał głos domownika----Nic ci się nie stanie, to tylko nerwica. Biegłam wystraszona, co tchu na polankę. Wreszcie dotarłam do magicznego zakątka. Oparłam się o drzewo. Zatopiłam się wszystkimi zmysłami w modlitwie. Prosiłam o danie znaku na  pytanie: Czy mój układ krążenia jest zdrowy? Instynktownie , położyłam rękę na splocie słonecznym. Ogarnął mnie błogi spokój. Czekałam pełna nadziei na znak, kilka  czy kilkanaście minut. Ulotna , biała poświata, oplotła moją lewą stronę ciała. Nagłe, delikatne  uderzenie w okolicy żołądka i jedna decydująca myśl wypełniła głowę --Tak , jest zdrowy. Wyraziłam wdzięczność, za danie  odpowiedzi. Szłam do domu, pełna nadziei, na lepsze jutro. Wieczorem ego, zaczęło drążyć mój umysł. ---- Jest dwudziesty pierwszy wiek, a ty idziesz do lasu pytać , swoją wewnętrzną mądrość o.  odpowiedź .Jesteś nienormalna. Nie mów nikomu o tym, bo uznają cię za świra. Ogarnęły mnie wątpliwości. Boże, co ja mam robić. Jeżeli zniszczę kiełkującą wiarę w drzemiące we mnie siły, to nie uwierzę w siebie. Nie zapewnię sobie, wewnętrznej ochrony( poczucia bezpieczeństwa), nie pokonam lęku. Ja nie mam innego wyjścia. Cierpienie, nie pozwala mi żyć w otaczającym mnie świecie. Jednak nadal, krok po kroku, instynktownie, podążałam  obraną drogą. Czy idę w dobrym kierunku?

czwartek, 7 listopada 2013

Tylko uwierz częśc2.

Jak uwierzyć w to, że moje objawy fizyczne, są odzewem na emocje psychiczne. Duszności, skurcze mięśni, kłucie serca, zaburzenie widzenia, nagłe zawroty głowy, czy drętwienie ciała. Wachlarz dolegliwości fizycznych był urozmaicony, dlatego  myślałam , że jestem ciężko chora. Byłam tak skupiona na sobie, że nie pamiętałam dnia,  w którym czułam się dobrze. Dolegliwości fizyczne, wywoływały irracjonalne lęki. Bałam się wychodzić z domu, straciłam pracę , którą bardzo lubiłam. Zerwałam kontakty ze znajomymi i nie odbierałam telefonu. Nie potrafiłam siedzieć spokojnie przez chwilę na krześle, a w bezsenne noce snułam się po mieszkaniu. Dotknęłam dna psychicznego. Ludzie dotknięci nerwicą lekową, dokładnie wiedzą o czym piszę. W tym ciężkim dla mnie okresie, wybiegałam z domu do lasu. Stałam na krawędzi życia. Wtedy do głowy przychodziła tylko jedna myśl, albo się z tego stanu otrząsnę, albo nie chcę żyć. Nie dramatyzuję, ja naprawdę tak myślałam. Byłam załamana i zmęczona życiem. Stałam oparta o drzewo i modliłam się, prosząc o pomoc. Wiedziałam, że jest coś większego ode mnie, coś potężniejszego. Prosiłam o znak. (Pewnie w tym momencie czytając artykuł,  przyjdzie ci do głowy ocenianie mnie i przyklejenie etykietki. Szanuję twoją opinię, bez względu na to jaka ona jest) Ludzie, którym życie oszczędziło sytuacji podbramkowych, najczęściej wierzą w to co widzą i dotkną. Ja byłam zmuszona do poruszenia siły, która dżemie, w każdym z nas. Teraz umieszczę fragment tekstu, jednej z moich książek.;; Klęcząc przy drzewie, poczułam na ramieniu mocny, wyraźny dotyk, odwróciłam się gwałtownie wystraszona, szukając wzrokiem osoby , która to zrobiła. Nikogo nie widziałam. Teraz byłam pewna, ze to był znak od Boga. Wiedziałam, że moje modlitwy zostały wysłuchane. Nie poddawałam tego wydarzenia żadnym  rozmyślaniom i domysłom. Wręcz przeciwnie- utwierdzałam się w przekonaniu, że to nie było złudzenie. Byłam pewna, że Bóg dał mi znak, o który prosiłam przez kilka miesięcy. Zdeterminowana sytuacją, tak bardzo potrzebowałam pomocy i ją otrzymałam. ten znak dodał mi tyle siły i odwagi, że postanowiłam swój los powierzyć w ręce Boga." Cierpienie, otworzyło mi drogę do kontaktu z intuicją.

środa, 6 listopada 2013

Tylko uwierz część 1.

Tylko uwierz, a to osiągniesz. To stwierdzenie jest prawdziwe. Zasada w założeniu jest prosta, natomiast zrealizowanie jej, jest o wiele trudniejsze. Przeanalizuję tok myślenia, oparty na swoich początkowych doświadczeniach., w pracy nad pokonaniem nerwicy. Przeczytałam książkę i zakreśliłam zdanie, które głęboko poruszyło moją świadomość ;Tylko uwierz, a twoje marzenie się spełni: Byłam podekscytowana, że w końcu znalazłam, to czego tak usilnie szukałam. Zadowolenie rozpierało mnie. Pozytywna energia, wywoływała uśmiech na twarzy. W wolnych chwilach  i przed zaśnięciem powtarzałam owe magiczne zdanie. Byłam z siebie dumna, że akurat mi wpadła w ręce książka, która rozwiąże mój problem. Zaczęłam zgłębiać temat, poszukując potwierdzenia w innych źródłach. W wielu książkach psychologicznych autorzy poruszali powyżej opisane zagadnienie. Uwieńczeniem poszukiwań była biblia, Oby twoja wiara była, jak ziarnko gorczycy. Powiesz górze przesuń się, to ona się przesunie. Byłam uskrzydlona, ponieważ moja wiara nabrała mocy.(Tak mi się wtedy wydawało).Moją głowę bombardowały myśli. Posiadam tajemnice życia. Jestem wybrańcem, który odkrył,  tak prosty sposób na życie. Wystarczy tylko wierzyć, jakie to proste. Opowiedziałam o swoim odkryciu bliskim. Jaka byłam zawiedziona, gdy ujrzałam ich kpiące i ironiczne  miny .. Nie podzielali mojego poglądu. Ego powoli sprowadzało mnie na ziemię. Wiara została stłamszona. W mojej głowie było więcej wątpliwości, niż wiary w spełnienie marzenia. Poniosłam porażkę, ponieważ moja wiara,  była oparta na wierze innych. W owym czasie byłam tak zdeterminowana, że postanowiłam temat drążyć dalej.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Ego.

Nie jestem osobą oświeconą, która żyje w teraźniejszości. Nadal ego kieruje moim życiem, ponieważ mój umysł zaprząta, przeszłość i przyszłość. Owszem bywały krótkie chwile, z biegiem czasu coraz dłuższe, gdy ego nie miało do mnie dostępu. Żyłam w teraźniejszości, skupiona na chwili obecnej, wtedy byłam szczęśliwa. Wierzcie mi, gdyby istniała możliwość zapłacenia pewnej kwoty pieniężnej, aby żyć  chwilą obecną- zapewniam, że każdy , by oddał  ostatni grosz na ten cel. Owszem są wspaniałe chwile, które uskrzydlają, dodając chęci do życia. Te chwile  uniesień pochodzą z zewnątrz, są uzależnione od innego człowieka. Ja piszę o wewnętrznej radości, która jest w tobie. Gdybyś miała nazwać jednym słowem ,atrybuty dla alkoholika, nerwicowca czy osoby otyłej, zapewne wymieniłabyś: alkohol, myśli, obżarstwo. Ze wszystkich sił, próbowałam zaprzyjaźnić się z ego i udało mi się to. Wiem , że czytając powyższe zdanie, włosy jeżą ci się na głowie ze złości. Nie przejmuj się,  ja też tak reagowałam. Wierzcie mi, to był klucz do pokonania nerwicy lękowej. Uzmysłowiłam sobie ,że te  złowieszcze myśli. to nie ja, tylko ego. Doświadczenia i poglądy nabyte z przeszłości, teraz rzutowały na moje życie. Nazwałam ego   pieszczotliwie, Franusiem. Gdy zawładnął mną niepokój bądź niecierpliwość, mówiłam- O, Franio zaczyna działać. Gdy do głowy dobijały się myśli przepełnione obawą , że dostanę zawału serca, zemdleję, czy mnie sparaliżuje,  wtedy mówiłam- Franuś, ty znowu zaczynasz mnie straszyć. Jeszcze ci się nie znudziło pastwienie nade mną. Wiem, że jesteś zadowolony ,gdy reaguje paniką i ucieczką. Franio, daj spokój, wszystko przemija i ty się z biegiem czasu zmęczysz. Gdy wchodziłam do zatłoczonego sklepu, już na dzień dobry, bałam się. Mówiłam do siebie w myślach- Franio, masz teraz pole do popisu, zaraz cię uszczęśliwię, wiesz że  tutaj się boję,  żeby ludzie,  nie zauważyli mojej niechcianej  inności. Wiecie, że gdybym nie rozmawiała z Franiem, pewnie bym wybiegła w popłochu z placówki handlowej. Targaliśmy się z Franiem  on ciągnął linę w lewo , a ja w prawo. Nareszcie,  po pewnym czasie, uzbrojona w cierpliwość,  przekonałam Frania, że życie jest zbyt krótkie, aby marnować czas na urojone i irracjonalne lęki. Ja byłam coraz odważniejsza, a Franio kurczył się  z dnia , na dzien.